Komórki – jak u Orwella

Ponad rok temu, pierwszego dnia u nowego pracodawcy, skladajac w urzedzie ds identyfikacji (powiedzmy, ze to urzad rezydencko – imigracyjny) wniosek i dokumenty o uzyskanie wizy rezydenckiej i emirackiego ID Card, zupelnie podstawowych podstaw niezbednych do zaistnienia tutaj, uslyszalem sakramentalne pytanie z ktorego wagi nie zdawalem sobie wowczas sprawy: „what is your mobile number ?”

mobile UAE

Nonszalancko odpowiedzialem ze jescze nie mam, chyba ze maja ochote zapisac moj polski nr komorkowy. Blad ! Pani w czarnym wdzianku odszukala moja firme w systemie i wklepala zamiast mojego, nr komorkowy osoby odpowiedzialnej za kontakty mojej firmy z organami rzadowymi. Z jej strony bardzo pragmatyczne i logiczne posuniecie, dla mnie samoboojstwo. Okazalo sie pozniej, ze info o gotowych do odbioru wizach i ID (na ktore czekalem jak na zbawienie) otrzymuje sie smsem na ten wlasnie numer komorkowy, wraz z kodami i tokenami sluzacymi do ich odbioru. Pozniej mialem to gorzko odpokutowac miotajac sie pomiedzy naszym dzialem ds kontaktu z rzadem, glowna poczta w Abu Dhabi, naszym dzielem wysylkowym, dzialem paszportowym i kierowcami firmowymi obslugujacymi te wszystkie dzialy. 

Potem sie juz przyzwyczailem, ze cokolwiek chce zalatwic w urzedzie, firmie, najpierw zapisuja moje imie (bo nazwisko jest niewazne, wystepuje sie tutaj albo bezosobowo jako „Sir”, „boss”, albo osobowo jako „Mr Rafal” lub „Mr Rafael”) …. oraz numer telefonu komorkowego. Ten ostatni sluzy do zidentyfikowania mnie jak dzwonie do swojego banku, do pralni z instrukcja gdzie dostarczyc pranie, do zarzadcy budynku z pytaniem kiedy umyja szyby od zewnatrz, do operatora internetu, do wypozyczalni samochodow, do urzedow wydajacych wizy lub dokumenty, do agentow ubezpieczeniowych … 

Nie masz swojego „mobile number” to znaczy ze cie nie ma systemie jako jednostki. Nie dostaniesz informacji od firmy taksowkowej o ktorej podjedzie twoja taksowka, jakie bedzie miala numery i jak sie nazywa kierowca. Nie otrzymasz info z banku o biezacych transakcjach. Nie otrzymasz biezacych informacji ktory radar w ktorym Emiracie pobral od ciebie myto w postaci mandatu za predkosc. Nie dostarcza ci mebli (tak, wlasnie dlatego czekalem 5 dni na dostawe lodowki – nie mieli mojej aktualnej komorki wiec sie poddali, uznali ze wyparowalem). Nie przysla technikow zeby naprawili kibel albo klimatyzacje. Nie zaplacisz rachunku za prad i nie zaplacisz za parkowanie. Nie dostaniesz informacji z banku o dokonanej karta transakcji. Kurier nie dostarczy ci przesylki. Nawet nie bedziesz w stanie skutecznie uzyskac licencji na alkohol. Za pomoca telefonu komorkowego mozesz dowolnej osobie przebywajacej w dowolnym miescie w ZEA przekazac dowolna kwote – do twojego dziennego limitu w bankomatach, bez kwitkow, formalnosci czy nawet spotykania sie z ta osoba.

Kazdy potrzebuje „your mobile number” – rzeczywistosc Orwell 1984.

A teraz wykrecam najwazniejszy w mojej firmie numer 2099 – pod tym numerem moge zamowic kawe. Dobra i w dowolnych ilosciach.

Wasz w Emiratach,

Badanie FERMA 2014

Dzis – podobnie jak pewnie kilka tysiecy risk managerow w calej Europie – otrzymalem wyniki FERMA Survey 2014. Nie jest to dokument z ktorym mozna sie zgadzac badz niezgadzac – z faktami sie nie dyskutuje.
Mozna jednak probowac wyciagac swoje wlasne, subiektywne wnioski, interpretowac. Osobiscie traktowalem ten raport jako probierz, na ile przez te poltorej roku oddalilem sie od europejskiego rynku risk managementu, na ile stracilem kontakt z rzeczywistoscia.

Kilka pojec, zjawisk ktorymi risk managerowie w Europie sie niby teraz „zachlystuja” brzmi dosc odlegle, ale nie jestem przekonany czy rok-dwa lata temu byly blizsze naszemu Krajowi i srodowisku gospodarczemu ? Mam na mysli np. Solvency II w kontekscie keptywow (to chyba nadal w Polsce zjawisko marginalne), Data Protection Regulation (nasza ustawo o Ochronie Danych Osobowych to stabilna rzeczywistosc juz od dawna), oraz wymogi co do sprawozdawczosci i ujawniania informacji przez spolki notowane (jestem „dobrej” mysli, ze tak jak wynika z badan i raportow Grant Thornton prowadzonych juz od lat, nasze spolki nadal beda mialy w glebokim powazaniu dobre praktyki dotyczace zawartosci i rzetelnosci raportow rocznych, szczegolnie w kontekscie zarzadzania ryzykiem).

Mam jednak pare przemyslen i refleksji innej natury.

rm gender

Niby to zawod meski, ale jednak za pare lat meskie inzyniersko-analityczne staruchy (78%) pojda na emeryture a ich miejsce zajma prezne kobiety ktorym nie brakuje inteligencji spolecznej i emocjonalnej, ktore beda potrafily komunikowac, perswadowac, przekonywac i porywac za soba – zmieniac kulture organizacyjna.

rm staff

Przewazajaca wiekszosc – nawet bardzo duzych – firm zatrudnia zaledwie kilka osob w dziale zarzadzania ryzykiem, przy czym prawdopodobnie czesc z tych osob zajmuje sie tylko ubezpieczeniami. Wynika z tego ze kroluje model w ktorym risk manager jest sila napedowa i przewodnia, wlascicielem procesu, jednak aktywnosc i decyzje zwiazane z procesem zarzadzania ryzykiem spoczywaja na managemencie liniowym. Jest duza szansa, ze dyscyplina ZR nie zostanie zbiurokratyzowana lecz bedzie stanowic jedna z domen, cech dobrego zarzazania na wszystkich szczeblach.

rm structure

I ostatnia, chyba najciekawsza refleksja. Powyzszy wykres pokazuje jak najczesciej europejskie firmy organizuja wspolprace i interakcje pokrewnych sobie dyscyplin Risk Management, Internal Audit, Internal Control i Insurance – ktore w sumie stanowia kregoslup systemow corporate governance.

W skrocie kolejne modele mozna by sparafrazowac nastepujaco:

  • 40% (RM+IM, osobno IA i IC) – ubezpieczamy (IM) to co wynika ze swiadomej oceny ryzyka (RM), kontrola wewnetrzna (IC) niekoniecznie jest na uslugach ryzyka (RM) a audyt (IA) jest niezalezny od wszystkich, chyba najblizszye idealowi, pod warunkiem ze RM i IC potrafia sie dogadac …
  • 23% (kazdy dzial osobno) – cztery niezalezne ksiestwa; intensywnosc wspolpracy, walka o interesy, polityka wewnatrz-korporacyjna … ich wspolna strategia jest niewiadoma …
  • 15% (RM+IA+IC, IM osobno) – jestesmy jak dinozaury, probujemy kupowac ubezpieczenie w oderwaniu od realnej oceny ryzyka, a audyt, kontrole wenetrzna i ryzyko upchnac do jednego wora i zrobic z nich takiego niestrawnego BigMac’a
  • 7% (RM + IC razem, IA oraz IM osobno) – kontrola wewnetrzna ma role sluzebna wobec ryzyka (gorzej, jesli mialoby byc odwrotnie), audyt zachowuje niezaleznosc natomiast ubezpieczenia …. pozostaja zagubione i oderwane od rzeczywistosci firmy
  • 7% (wszystko razem) – wszystko co wazne dla biologii organizmy mamy razem – kuchnie, sypialnie, kibelek, pralnie i pokoj dzienny …. taka wiejska chata ze skansenu.

Oczywiste jest, ze struktury jak wyzej wynikaja z historycznych uwarunkowan w danej firmie a bardzo czesto z preferencji i przekonan (niejednokrotnie zupelnie blednych) albo interesow pojedynczych osob na wyzszych stanowiskach wykonawczych. Mniej oczywiste jest to, ze czesto struktura i miejsce jakie w niej zajmuje RM z gory determinuje porazke tego ostatniego.

A jak to jest w Twojej firmie i co z tego wynika ?

Wasz w ryzyku,
R

The Heat

To tytul jednego z dość już starych filmow, w ktorym glowna role gra moj ulubiony aktor. Ale rowniez to slowo opisujace tutejsza wszechobecna rzeczywistosc klimatyczna.

heat

Teraz gdy w Polsce jest kilka-kilkanascie stopni, tutaj jest ciagle okolo 35ciu. Przyzwyczailem sie juz tej rzeczywistości, w zasadzie zaczynam sie czuc troche nieswojo dopiero jak jest ponad 45 stopni, natomiast niższe temperatury sa znosne, a temperatury ponizej 30 stopni (jesienno-wiosenne noce lub cala zima) to juz przyjemny chlod.

Rok temu uczestniczyłem w kursie nt oddziaływania słońca i temperatury na człowieka (tzw Heat Stress). Oprócz głównej kliniki medycznej mam w firmie dodatkowy punkt pomocy medycznej, otwierany w gorącym sezonie bezpośrednio przy placu konstrukcyjnym, właśnie ze względu na temperaturę (nowi pracownicy padają szybciej – brak aklimatyzacji). Do tego mamy własne ambulanse medyczne. Do tego dwie maszyny produkujące lód. Wiele punktów dystrybucji wody, punkty dosalania, punkty do odpoczynku w cieniu / klimatyzacji. Okazuje się, że w dużym stopniu jest to wymuszone przez tutejsze prawo pracy. 

Kto jest najbardziej narażony na udar cieplny ? Starsi, grubsi, ci którzy wypili alkohol (jeden litr napoju alkoholowego „wyciąga” z organizmu 4 litry wody !), ci którzy pili herbatę, kawę lub kolę (kofeina pobudza pocenie się), ci, którzy się objedli czymś ciężkostrawnym albo w poprzednich dniach byli juz wyeksponowani na wysoką temperaturę … 

Jaki jest mechanizm udaru cieplnego ? Utrata wody wraz z elektrolitami pogarsza przewodzenie prądu elektrycznego, który jest potrzebny do funkcjonowania mięśni (w tym serca) oraz osłabia chłodzenie organizmu i powoduje spadek ciśnienia krwi (a tym samym niedokrwienie mózgu). Można samemu zaobserwować poziom elektrolitów badając … kolor moczu. Trener pokazał nam taki próbnik z kolorami i wyjaśnił jaki kolor jakiemu stanowi odpowiada. Nie uwierzycie, do jakich ciemnych barw może on dojść w skrajnych sytuacjach – brudno-brązowy ! Zbliżający się udar można samem zdiagnozować: najpierw poczucie słabości, potem ból mięśni i zawroty głowy, potem drżenie i drgawki mięśni. 

Udar cieplny (a właściwie choroba cieplna) ma kilka odmian i faz. Najcięższy jest właśnie typowy udar – człowiek przestaje sie pocić, tętno bardzo skacze w górę, temperatura ciała rośnie powyżej 40 stopni, usta i paznokcie sinieją, następują drgawki i utrata przytomności. Po przekroczeniu 42 stopni umiera mózg. Druga odmiana (po polsku może to być wycieńczenie cieplne) polega na utracie płynów ale jeszcze bez krytycznego podniesienia się temperatury i zagrożenia życia, jest lżejsza. Trzecia odmiana pojawia się jeśli pije się wodę bez elektrolitów (soli) – następują wtedy silne skórcze mięśni. Pierwsza pomoc polega na delikatnym nawadnianiu i nasalaniu delikwenta, przykrywanu go mokrymi płótnami albo polewaniu wodą – aż do przyjazdu ambulansu. Pierwszy przypadek – rzeczywisty udar: trzeba gościa agresywnie chłodzić (wodą a nawet lodem, głównie głowę i szyję, ale też ciało) i nie podawać płynów doustnie.

Chodzac tu w gory na pustyni, kilka razy zdarzylo mi sie obserwowac poczatkowe objawy udaru cieplnego u współtowarzyszy – bol glowy i dreszcze. Jesli jest sie o kilka godzin drogi od samochodu i wody, sytuacja dosc szybko moze stac sie niebezpieczna.

viper

Bardziej niebezpieczne moze tylko byc ukaszenie przez jednego z pustynnych wezy – np saw scaled viper, na ktorego kilka tygodni temu prawie nadepnąłem. Uratowal mnie jego ostrzegawczy, glosny syk – zdazylem cofnac stope. Kolega (paramedyk) pocieszyl mnie potem ze jesli nie ma sie przy sobie surowicy, to ma sie okolo godziny. Najlepsza strategia polega na polozeniu sie (aby nie podnosic cisnienia krwi i nie przyspieszac jej obiegu) i czekac, modlac sie aby organizm sam sobie poradzil z toksyna. W ciagu godziny nastepuje albo zgon, albo wraca zdolnosc do poruszania sie o wlasnych silach 🙂

Wasz w Emiratach,
R

Monte Carlo

W zeszlym tygodniu bylem na szkoleniu dotyczacym zarzadzania ryzykiem terminow i kosztow w projektach. Szkolenie prowadzil juz leciwy ale bardzo energiczny amerykanin, Dawid Hulett

To osoba, ktora jest autorem czesci dotyczacej czasu trwania projektow i ryzyka w projektach z PMBok Guide. David wyrazil sie, ze ta czesc PMBOK jest juz „embarassing” i dzisiaj robi sie to znacznie nowoczesniej niz 3-points-estimate z konca zeszlego stulecia. Nawet proponowal PMI przepisanie tej czesi od nowa ….

Hulett wyraznie pokazal slabosci tradycyjnego sposobu szacowania czasu trwania projektow, ktory jest pochodna najbardziej prawdopodobnego oraz skrajnie optymistycznego i pesymistycznego czasu trwania poszczegolnych aktywnosci / etapow projektu. Pierwsza slabosc to bazowanie zasadniczo na jednej punktowej wartosci ktora prawie nigdy nie bedzie wlasciwa – z zalozenia projekty sa tak dynamicznym srodowiskiem, ze zakladanie zmieszczenia sie dokladnie w terminie jest idiotyzmemn. Druga slabosc to operaowanie wplywem grupy ryzyk na wahania np czasu wykonania lub kosztu projektow, bez mozliwosci pokazania jak jedno konkretne ryzyko moze wplynac na czas trwania lub koszt poszczegolnych aktywnosci i calego projektu. 

Hulett promuje podejscie dynamiczne, nowoczesne i mowi o nim Risk Driven Schedule Analysis. Otoz metoda w duzym skrocie bazuje na rejestrze ryzyk, przy czym rejestr definiuje dla kazdego z ryzyk:

  • w jakim zakresie (od do) moze wplywac na termin
  • w jakim zakresie (od do) moze wplywac na koszt
  • na ktore czynnosi wplywa
  • jeden projekt moze byc naturalnie wyeksponowany na wiele ryzyk, ryzyka moga dzialac lacznie lub rozlacznie – te interakcje powinny byc zdefiniowane.

Majac juz plan i kosztorys projektu (dla wszystkich aktywnosci, elementow jego sieci) oraz rejestr ryzyk nalezy calosc przepuscic przez „maszynke do wrozenia z fusow” – symulacje Monte Carlo.

montecarlo
Metoda w duzym skrocie polega na wyliczeniu wielu (tysiecy) wariantow przebiegu tego samego projektu, za kazdym razem przyjmujac inny zestaw wartosci dla zmiennych ktore jednoczesnie moga sie zmieniac. To moga byc koszty betonu (zmieniajace sie np od 90 do 132 jednostki za m3), wystapienie ryzyka A (oraz nadanie mu skutku w zakresie od zalozonego minimum do maksimum) – i kilkadziesiat innych czynnikow lub ryzyk. Monte Carlo generuje kilka tysiecy wynikow bioracych pod uwage wystapienie i nasilenie m.in ryzyk. Wyniki rozkladaja sie zwykle wg krzywej Gaussa, z ktorej mozna odczytac np ze zwykle planowany termin zakonczenia projektu ma …. 10-20% szansy na sukces.

Oczywiscie istnieje kilka specjalistycznych aplikacji do „zabawy” w monte carlo w projekcie, jednak metoda moze byc wykorzystana przez risk managerow w sposob znacznie bardziej uniwersalny i przy wykorzystaniu Excela. Troche wiecej nt podstaw znajdziecie tutaj:
projectsmart
msoffice
epix

Ponizszy bardzo prosty przyklad ma pokazac na jakie wyniki finansowe moze realnie liczyc producent rowerow, w zaleznosci od trzech parametrow ktore sa od niego niezalezne i stanowia strategiczne ryzyko:

  • ile sprzeda rowerow (min 1800, max 3600)
  • ile bedzie kosztowala stal, z jakiej je wyprodukuje (od 70 do 95 jednostek za kg)
  • jaka bedzie rynkowa cena rowerow, dyktowana przez rownowage konkurencyjna (od 500 do 800 zl).

excel montecarlo

Jesliby przyjac najprostsza formule, wartosci minimalne daja wynik finansowy na poziomie 143 tys, optymistyczne ponad miliona. Bardzo duzy rozrzut, prognoza za malo wiarygodna dla ew udzialowcow i inwestorow.

Jednak mozna zalozyc dla kazdej z trzech zmiennych jaka wartosc jest najbardziej prawdopodobna („most likely”) i jak duze odchylenia w gore i w dol sa mozliwe („sigma”), tzn jaki mamy poziom pewnosci ze wartosci beda w takim zakresie. Sigma mowi o rozproszeniu wartosci w gore i w dol od tej najbardziej prawdopodobnej – tzn na ile prawdopodobne jest zblizenie sie do wartosci min/max.

Cala tajemnica montecarlo tkwi w kolumnie H, ktora za pomoca formuly np. rozkladu normalnego probkowanego w sposob losowy nadaje mozliwe wartosci – np cenie rynkowej roweru w wierszu 5:
=NORMINV(random(),E5,F5)
Bardziej doskonale byloby zastosowanie dystrybucji Beta, ale jakos nie doszukalem sie niczego sensownego dla Excela …

Jednak to obliczenie daloby nam jedynie mozliwosc generowania losowych wynikow w zalozonym wczesniej zakresie wahan zmiennych i z uwzglednieniem charakterystyki tego rozkladu (zageszczenia wokol wartosci np sredniej). Mozna oczywiscie tysiac razy nacisnac „F9” i za kazdym razem spisac wynik, a nastepnie zrobic z niego histogram, jednak ktos juz wczesniej mial taki problem i splodzil Add-in do Excela.
Po zainstalowaniu, nakladka wygeneruje dla nas losowo taka ilosc prob jaka sobie zazyczymy, nawet 100 tysiecy, i przedstawi jej wynik w postaci gotowego histogramu. Dla naszego rowerowego przykladu widac, ze zarzad powinien sie przygotowac na najbardziej prawdopodobny wynik finansowy w okolicach 470-530 tys PLN.

histogram
I z zyczeniami takich rocznych wynagrodzen dla risk managerow pozdrawiam,

Was w ryzyku,
R

Rasowy system zarzadzania ryzykiem

Po ostatniej konferencji w Dubaju korespondowalem troche z jednym z prelegentow – z Chrisem Mandel z Sedgwick. W efekcie natrafilem na ciekawy dokument opublikowany przez Corporate Treasures Council: „CTC guide to Enterprise Risk Management. Beyond Theory: Practitioner Perspectives on ERM„. I w tym ciekawym dokumencie natrafilem na arcyciekawe case study opisujace, jak zarzadzanie ryzykiem funkcjonuje w firmie Johnson Controls. Podziele sie kilkoma spostrzezeniami na temat cech ich systemu zarzadzania ryzykiem powodujacych, ze ten system poprostu dziala.

Zarzadzanie ryzykiem jako funkcja zostalo ulokowane w departamencie planowania strategicznego a sam proces ZR zostal mocno zwiazany z procesem zarzadzania strategicznego. Innymi slowy planowanie i decydowanie strategiczne nie mnoze sie odbyc z pominieciem ryzyka a wszelkie rozwazania na temat ryzyka i srodkow zaradczych odbywaja sie w kontekscie zarzadzania strategicznego. Ma to potrojnie dobroczynny efekt:

  • jest gwarancja wlasciwie ustawionego kontekstu do ZR (wymog ISO 31000 i innych dobrych praktyk)
  • zostaje zagwarantowany ciagly, bezposredni i szeroki udzial w ZR „grubych ryb od strategii”
  • zostaje wymuszone pewne tempo procesu ZR, ktore musi sie dopasowac do tempa (rocznego cyklu) planowania i zarzadzania strategicznego (odzwierciedla to w 100% moje wlasne przekonanie, ktore promowalem na konferencjach, kursach Polrisk i szkoleniach).

harmonogram ZR

Proces zaczyna sie od przegladu „risk universe” z poprzedniego roku (troche ponad 100 ryzyk), jego krytycznej oceny i aktualizacji. Nastepnie kazdy business unit selekcjonuje swoje „top 50”. Okazuje sie, ze ze wszystkich wybranych ryzyk jedynie ok 20 jest wspolnych dla wszystkich business unitow, pozostale sa dla nich unikalne / typowe.

W nastepnym kroku zostaje dokonana ocena ryzyka, za pomoca webowego narzedzia informatycznego gwarantujacego szeroki udzial managementu oraz automatyzacje procesu, bez potrzeby organizacji warsztatow. Mimo ze osobiscie nie wierze w sesnsownosc wynikow otrzymywanych w procesie tzw „glosowania” i uwazam, ze wartosci otrzymane podczas ostrej dyskusji warsztatowej sa znacznie bardziej wiarygodne, to po spelnieniu pewnych warunkow i biorac pod uwage ilosc zaangazowanych managerow (po ok 100 z biznes unitu !) takie narzedzie online zdaje sie byc jedynym sensownym rozwiazaniem.

Warunki o jakich mysle to kilkakrotne dokonanie oceny ryzyka podczas warsztatow gromadzacych wielu managerow, we wstepnej fazie wdrazania zasad ZR. Gwarantuje to wyrobienie sobie zblizonego pogladu na znaczenie wartosci, skal i punktow przyjetych w ocenie ryzyka.

I zblizamy sie do jedynego aspektu ktory mi sie w JC „nie podoba” – sposob polaczenia miar ryzyka. Otoz standardowa ocena skutku (skala 1-5) i prawdopodobienstwa (skala 1-5) zostala rozszerzona o efektywnosc srodkow zaradczych (skala 1-5) oraz tzw risk velocity (czas od ujawnienia sie / zadzialania ryzyka do momentu kiedy nastapi manifestacja / uderzenie jego skutkow, efektow w skali od 0 do 0.4). Uwzglednienie skutecznosci kontroli jest godne pochwaly, uwzglednienie „szybkoci ryzyka” jest bardzo nowoczesne.

Na ponizszym obrazku pokazano jak wyskalowano ocene ryzyka:

risk matrix JC

 

Jednak JC uzyskuje ostateczna wartosc danego ryzyka wyciagajac srednia arytmetyczna (!) ze skutku i prawdopodobienstwa, odejmujac od tego efektywnosc kontroli i dodajac szybkosc ryzyka. To troche jakby wyciagac srednia z objetosci wody (w m3) i jej temperatury (w celsjuszach), odejmowac od niej grubosc naczynia (w mm) i dodawac sile wiatru w m/s. Byc moze, metoda prob i bledow managerowie doszli do algorytmu ktore daje zadawalajace wyniki, ale chyba nie zawsze, skoro w swojej metodologii dopuszczaja „reczne” poprawianie (weryfikacje) oceny ryzyka jaka jest efektem wyliczenia dokonanego przez system. To mi troche smierdzi.

Ja dla odmiany zaproponowalbym ocene skutku i prawdopodobienstwa w skali np 1-5, efektownosci kontroli oraz szybkosci ryzyka w skali 1-3, a sam algorytm wygladalby tak:

corrected risk
Kolejnym krokiem – na bazie wyliczonej i zweryfikowanej przez management oceny ryzyka – jest wypracowanie przez management liniowy srodkow / planow zaradczych dla „top 10” ryzyk. Mowa tam o wlascicielach ryzyka, konkretnych dzialaniach i terminach monitorowania wykonania planu. Wprowadzono w raportowaniu jednostronnicowe „dashboardy” pokazujace stan zaawansowania prac nad opanowaniem konkretnego ryzyka. Mozna zatem zaobserwowac to co jest bardzo charakterystyczne dla firm dojrzalych w zarzadzaniu ryzykiem – raportowanie, informacja i decyzje nie skupiaja sie juz tak bardzo na identyfikowaniu i mierzeniu ryzyka, co na jego moderowaniu i na wykonaniu konkretnych planow dzialan przez management.

Zaprowadzono bowiem bardzo przejrzysty, tabelaryczny zapis wlascicieli poszczegolnych ryzyk, przyporzadkowanych do kluczowych funkcji w firmie (CEO, CFO, Exec VP HR, Exec Dir Strategic Planning, zarzdazajacy produkcyjnymi biuznes unitami …).

Aby mozna bylo mowic o kompletnym systemie ramowym ZR nie moze zabraknac ustalenia i trzymania sie (egzekwowania) apetytu na ryzyko. Rozpracowanie i wdrozenie tego zagadnienia umozliwilo firmie wejscie do pierwszego kwartyla najlepiej zarzadzanych firm z Fortune 500. W wypracowaniu apetytu na ryzyko (okolo 30 stwierdzen, w pewnym stopniu kwantyfikowalnych) firma wspomogla sie metoda wypracowana juz przez Hydro One, polegajaca na zadaniu trzech prostych pytan (jak nizej) i wywolaniu dyskusji wsrod zarzadzajacych:

risk appetite at hydro one
Ostatnim elementem ukladanki jest Komitet ds Ryzyka, ktory w JC poza „standardowym” zakresem zadan ma rowniez nastepujace istotne funkcje:

  • zadecydowac o kalendarzu spotkan i przegladow okreslonych ryzyk na caly rok
  • nadzorowac nie tylko najwieksze ryzyka ale rowniez dzialania ktore maja je ograniczyc
  • zidentyfikowac „wylaniajace sie” ryzyka (emerging risks) – zarowno nowe jak i te bedace zlozeniem sie kilku starych ryzyk.

Widac, ze Risk Committee czuje sie prawdziwym gospodarzem ZR w firmie.

Jak poszukac w sieci, mozna natrafic na znacznie wiecej sladow pokazujacych ze Johnson Controls nie poprzestaje na przecietnosci rowniez w wielu innych dziedzinach zarzadzania i innowacji. To chyba banal, ale wniosek jest taki, ze dobrze zarzadzana firma jest dobra na wszystkich frontach (rowniez w zarzadzaniu ryzykiem) a dziadowska firma jest dziadowska we wszystkich aspektach.

Wasz w ryzyku,
R

PS – korzystalem z materialow firmy udostepnionych w sieci, np
https://www.one-report.com/download.html/2012/shared/library/0136-00006722.docx

Kurs Bow-Tie online

Dzis w wiadomosciach z Holandii natknalem sie na informacje, ze szkolenie z metody i oprogramowania BowTie, ktore do tej pory bylo dostepne jedynie „face-to-face” (tak, jak prowadzilem to w Polsce), stalo sie dostepne jako kurs online.

Udostepnia je znana i renomowana brytyjska firma Risktec, jako czesc ich programu magisterskiego z zarzadzania ryzykiem, prowadzonego wspolnie z Uniwersytetem John Moore w Liverpoolu. Nawiasem – w tym samym uniwersytecie zdawalem swoje egzaminy koncowe na dyplom Certified Risk Manager londynskiego IRM.

Wasz w ryzyku,

R

Rekin smakuje jak cap

Wczoraj, ze zwyklej cielecej ciekawosci kupilem swiezego rekina (z lodu), doprawilem sola i cytryna po czym usmazylem z pieprzem cytrynowym, kolendra i galka muszkatalowa. Mimo ze mieso delikatne i bez osci (rekin budowa troche przypomina weza – tylko ma kregoslupo), spod przypraw przebijal zapach i smak pizma, podobny do zapachu kozla. Na poczatku tylko lekko, pozniej jak zaczalem sie wwachiwac i zastanawiac co mi to przypomina – nie do zniesienia.

Nie ma byc jednak o rekinach tylko o procesie zdobywania pozywienia w Emiratach. Zywnosc kupuje sie tutaj w sklepie – poczawszy od sklepikow Baqala (cos ala nasza Zabka), markety Fathima (cos ala Biedronka), po sieci naprawde duzych obiektow – lokalne Co-operativa i Lulu lub miedzynarodowy Carrefour. Te ostatnie sa kolosalnymi halami – znacznie wiekszymi niz te, ktore mozna zobaczyc gdziekolwiek w Polsce. Mozna sie tam zaopatrzyc nie tylko w zywnosc, lecz podstawowe wyposazenie mieszkan (AGD, meble, narzedzia …) oraz ubrac na kazda praktycznie okazje. 

Produkty niespozywcze sa dostepne w wersji taniej (np spiwor tyrystyczny za 24 zlote), zwykle z Chin, Pakistanu lub Indii oraz w wersji sredniej czy topowej (znane i cenione marki europejskie lub amerykanskie czy japonskie – solidne i luksusowe). Z produktami natury technicznej jest problem – nie tylko w marketach ale wszelkich sklepach, wlacznie ze specjalistycznymi. Kiedy trzeba wybrac sposrod wielu modeli, producentow, na bazie wielu parametrow mozna liczyc tylko na siebie. W zasadzie nie ma personelu sprzedazy pochodzenia „zachodniego”, najczesciej Hindusi lub Filipinczycy, a poziom ich kompetencji jest rozpaczliwie mizerny. W wiekszosci przypadkow sa mozliwe trzy reakcje/odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie:

  1. nie wiem (z usluznym, unizonym, przepraszajacym usmiechem)
  2. proba przeczytania na glos informacji z metki i sprzedania jej jako eksperckiej informacji technicznej
  3. bardzo grozny przypadek „oswieconego sprzedawcy”, z ktory z wielkim zaangazowaniem i przekonaniem wciska nam potworny kit (typu ze wszystko nadaje sie do wszystkiego).

Wynika to z niezwykle niskiego poziomu oczekiwan i uswiadomienia tutejszych nabywcow detalicznych, wlacznie z Emiratczykami. Taka anegdota – kiedys kupowalem opony, wchodzi lokales, mowi „poprosze cztery opony”. Wjezdza na stanowisko, nastepuje wymiana, otrzymuje kwit na ktorym widac Goodyear. Podchodzi do mnie i pyta „czy Goodyear to dobre opony ?”. Nie bylo zadnej konsultacji –  do czego bedzie je uzywal, jakie maja parametry, jak wypadaja w testach, jaka moc silnika …

Z jedzeniem jest tu dosc specyficznie. Wystarczy rzucic okiem na mape:

mapa UAE

Widac piasek lub brunatne skaly. To czego nie widac na mapie to cztery miliony palm daktylowych. I to wlasciwie byloby na tyle (poza mikroskopijnymi uprawami pomidorow, baklazanow, kapusty, cytrusow i mango). Co z tego wynika ? Z tego wynikaja pomidory pochodzace glownie z Francji i Hiszpanii, miod z Tybetu lub Niemiec, wolowina z Pakistanu lub Australii, sery z Holandii lub Francji, mango z Tajlandii lub Kenii, jajka z Jemenu lub Arabii Saudyjskiej, ziemniaki z Cypru … i tak moglibysmy objechac caly glob, kazdy jeden kraj ktory produkuje cokolwiek co daje sie pogryzc i zjesc. Wlacznie ze sledziami Lisnera w sosie musztardowym lub kabanosami Tarczynskiego. To przeklada sie na srednio wysoki lub bardzo wysoki poziom cen zywnosci, chyba ze jestesmy w stanie dotrzec do produktow w miare lokalnych (znad Zatoki Perskiej).

I przy okazji jeszcze mala wycieczka w zagadnienie ogromne jak morze – braku wydajnosci lub marnotrawstwa sily roboczej. Podczas gdy klient stoi przy kasie, kasjerka kasuje a … pakowacze pakuja zakupy to siatek foliowych. Czesem jeden pakowacz czasem dwoch na stanowisko. I jesli kupie np pomidory, mango, swieze mieso, jajka, chleb oraz szczoteczke do zebow z pasta to zapakuja mi to do … 6 toreb foliowych. Bingo – wszystko musi byc osobno, niech zyje ochrona srodowiska. Od poczatku pobytu tutaj prowadze akcje edukacyjna i pouczam pakowaczy ze dla mnie maja zapakowac w jedna siatke a jak zakupow jest naprawde duzo to w 2 siatki a nie w 3 (bo mam 2 rece a nie trzy). I najlepiej nie wrzucac zakupow do siatki jak kamieni do wora tylko sprobowac poukladac …

Jestem oczywiscie dziwakiem, bo Emiratczycy (a szczegolnie Emiratki) wykorzystuja pakowaczy dalej i nie dosc ze ciesza sie z zakupow mieszczacych sie w kilkunastu siatkach to jeszcze domagaja sie aby pakowacze wyniesli im zakupy z supermarketu i zaniesli na postoj taksowek oraz wlozyli do bagaznika. Pani w abaji trzyma w reku jedynie portfel. To norma. Kropka.

Inny typowy widoczek kojarzony z zakupami i zywnoscia – male lokalne restauracyjki i fast foody. Czesto mozna zaobserwowac jak lokales (czyli Emiratczyk w bialej diszdzaszy) podjezdza swoja Toyota Landcruiser pod kraweznik kolo takiej restauracyjni i czeka. Jesli w ciagu 60 sekund nic sie nie wydarzy wali po klaksonie. Wtedy restauracyjki wypada blady ze strachu Hindus i podbiega do samochodu. Okno uchyla sie o 10 cm (klima) i lokales sklada zamowienie. Hindus w podskokach wraca do restauracji i pogania zaloge – przygotowuja posilek na czas. Po 5 minutach (samochod oczywiscie pracuje, podtrzymuje klime) znow klakson – Emiratczyk domaga sie szybszej obslugi. Po chwili Hindus znow wyskakuje i drobi do samochodu z zapakowanym jedzeniem, przekazuje posilek, odbiera kase, wydaje reszte. I wlasciwie nie ma znaczenia, czy w srodku sa inni klienci.

Moze i zabawne, ale tylko jesli nie dotyczy Ciebie. Wczoraj kupowalem dzieciom lody. W trakcie kiedy moje dzieci w napieciu wybieraly smaki lodow i tlumaczyly sprzedawcy swoje smakowe marzenia, podszedl mlody Emiratczyk. Bez pardonu odciagnal Filipinczyka z obslugi i kazal sobie sprzedac dwie butelki wody, on przeciez nie moze czekac. Filipinczyk przerwal obsluge i zostawil dzieci z rozdziawiona buzia. Przykre jest to, ze tutaj jest na to przyzwolenie.

Wasz w Emiratach,

R

Zasady ruchu drogowego w Abu Dhabi

Od rana wilgotnosc jak w saunie, wieczorem jeszcze gorzej. Wyniesiona z klimatyzowanego mieszkania komorka w kilka sekund zaszronila sie wilgocia, koszula klei sie do plecow jak wyjeta z pralki. Wczoraj wieczorem biegalem wzdluz nadmorskiego bulwaru – po kilkuset metrach lekkiego tempa pot lal sie ze mnie w sposob zupelnie niekontrolowany. W poludnie jest lepiej z wilgotnoscia, ale sloneczko dopieka temperatura ok 50 stopni. Powietrze pachnie slodkim zapachem rudej gleby i dojrzewajacych daktyli. W takich wlasnie „klimatach” wsiadam do samochodu i oddaje sie na pastwe ruchu ulicznego, o ktorym dzis napisze.

Abu Dhabi jest miejscowoscia polozona na wyspie przypietej do wybrzeza trzema mostami o wielkiej przepustowosci, w sumie mozna powiedziec ze na polwyspie w ksztalcie prostokata. Do glownej wyspy przylegaja coraz bardziej rozbudowaujace sie mniejsze wyspy: Yas (Ferrari World, Water World, Ikea, pola golfowe, hala koncertowa du Arena, plaze), Al Reem (dzielnica strzelistych apartamentowcow w ktorej mam przyjemnosc mieszkac – sa tu Sun Tower, Sky Tower oraz Gate Towers), Saadiyat (wyspa luksusowych osiedli willowych i plazy), Al Mariah (nowa wyspa-dzielnica biznesowa), Lulu (wyspa plazowo – piknikowa).

Uklad drog jest poprowadzony bardzo logicznie, troche jak uklad krwionosny: trzy mosty prowadzace na wyspe z 12-toma pasami ruchu (po 6 w kazda strone), cos na ksztalt obwodnicy wiodacej po obwodzie polwyspu i do tego 2-3 glowne arterie wzdluz polwyspu poprowadzone w jego srodku, oraz siec wielopasmowych drog poprzecznych.

AD roads

Drogi przelotowe maja po 5-6 pasow ruchu w kazda strone i obowiazuje na nich predkosc 80-100 km na godzine (w praktyce wszyscy jezdza 10-20 km/hy szybciej, bo na taki prog tolerancji sa ustawione fotoradary).

AD skyline

corniche

Wyobrazacie sobie ruch na skrzyzowaniach, gdzie z kazdej strony wchodzi 5-6 pasow ? Do tego w samym centrum czesto sa jeszcze pasy wydzielone do skretow w prawo lub w lewo … 

congested AD

W Europie byloby to do opanowania, jednak tutaj europejczycy to zapewne mniej niz 5%. Ponad 70% populacji to Hindusi, Pakistanczycy i Filipinczycy, ktorzy prowadza tak jak ich nauczono w Karaczi, Bombaju lub w Kalkucie. Dla hinduskich taksowkarzy wcale nie jest regula, ze w prawo skreca sie z prawych pasow, w lewo z lewych, a prosto jedzie sie ze srodkowych. Manewry typu „kierowca A z lewego pasa skreca w prawo a kierowca B z usiluje jednoczesnie z prawego skrecic w lewo” sa na porzadku dziennym. 

A teraz wyobrazcie sobie ronda, ktorych jest tutaj mnostwo (w przemyslowej dzielnicy Mussafah, przez ktora dojezdzam do pracy ronda sa co 900 m w kazdym kierunku …) gdzie namalowane linie sa bez znaczenia, a kierowcy sami ustalaja jak przebiegaja rzeczywiste tory ruchu. I oczywiscie: ze wewnetrznego pasa mozna nagle wystrzelic w kierunku wyjazdu z ronda a zewnetrznym wykonywac zakret np o 270 stopni. Samochody wpadajace pedem na rondo z lewej, wpasowujac sie o centymetry miedzy pojazdy juz znajdujace sie na rondzie, przecinajace 3 pasy ruchu po prostej i wypadajace z drugiej strony, tuz przed twoja maske to specjalnosc sniadych kierowcow powozacych male busiki. 

Na odcinkach prostych, szczegolnie w szczycie, sposob poruszania sie tlumu samochodow to taniec: wyprzedzanie prawym pasem, skosne przeciecie wszystkich pozostalych 5-ciu zeby wyladowac na skrajnym lewym. Taniec symultaniczny wykonywany przez wielu tancerzy rownoczesnie; nie przestrzega sie zasady jazdy mozliwie blisko prawego skraju drogi – miejscowi bardzo swobodnie wykorzystuja wszystkie dane im pasy ruchu. Migacze (kierunkowskazy) za tutaj zbednym wyposazeniem, zadko kto z nich korzysta (chyba tylko tzw „fresh arrivals” z Europy albo USA). Nalezy sie domyslac co planuja pozostali kierowcy – na podstawie samochodu jakim jada mozna sie domyslic narodowosci czyli temperamentu i stylu / przyzwyczajen, na podstawie kierunku w jakim jada, miejsca i pory dnia mozna probowac sie domyslic czy sie bardzo spiesza i gdzie moga probowac skrecac czy sie „przebijac”.

To wszystko jest okraszone ogolna atmosfera pospiechu, presji, wyprzedzania, wciskania i wcinania sie – byle do przodu. Hindusi wykonuja manewry kompletnie bez wyobrazni, 
idiotycznie, troche jak kury przebiegajace przez ulice i majace nadzieje „ze sie uda” – narazajac siebie i innych na wypadki. Emiratczycy uwazaja sie za krolow szos i brutalnie wymuszaja pierwszenstwo „siadajac” na tylnim zderzaku i bez ustanku mrugajac swiatlami swoich samochodow – przewaznie biale Toyoty Landcruiser V8. Dla takiego ewentualny wypadek jest jedynie drobnym epizodem, gdyz na telefon kierowca podstawi mu ktorys z pozostalych 6-10 samochodow a w ostatecznosci ubezpieczyciel natychmiast podstawi bialego mercedesa CLS AMG.

O dziwo, w zasadzie dochodzi do stosunkowo niewielu (jak na te warunki) wypadkow ! Jakos wszyscy sie rozumieja telepatycznie i wyczuwaja swoje intencje. Manewry, po wykonaniu ktorych np w Poznaniu mialbym ogromne wyrzuty sumienia wobec innych kierowcow, tutaj moge wykonywac z usmiechem, bawiac sie przy tym dobrze. Jesli juz zdarzy sie wypadek, to nie ma wyzwisk, wymachiwania rekoma itd – raczej uprzejmosc, pomoc, obowiazkowy telefon na policje i automatyczne rozpoczecie procedury ubezpieczeniowej.

Sam w ciagu roku mialem 5 kolizji (stluczek) – raz pojazd obok na pasie zignorowal pasy ruchu wymalowane na asfalcie i sie do mnie „przykleil”, drugi raz – pojazd za mna „nie zauwazyl” ze zahamowalem i przydzwonil mi w tylek, trzeci raz pojazd zaparkowany obok (gigantyczny SUV) wyparkowujac zabral czesc mojego nadkola, czwarty raz podczas gdy ja cofalem zeby zaparkowac inny pojazd sie spieszyl i probowal mnie delikatnie „zepchnac” dalej. Piaty raz byl interesujacy: na 6 pasmowej drodze szybkiego ruchu, przy predkosci ok 120 km/h, hindus jadacy malym pojazdem „wcial” sie w moj pas ruchu tuz przede mna – zeby uniknac gwaltownego hamowania (murowana pietrowa kraksa) odbilem czesciowo na pas w lewo, a pojazd po mojej lewej probujac mnie wyminac lekko stracil kontrole i sie zetknelismy – moj lewy przod z jego prawym tylem – i po krotkiej przepychance pojazd po mojej lewej wpadl na kolejny pas jeszcze bardziej po lewej rozbijajac bok Nissana Patrol. Zeby bylo ciekawiej – hindus jako ze nie dotknal zadnego z pojazdow zwial, a ja jako nastepny w lancuchu zdarzen zostalem okrzykniety przez policjanta sprawca zdarzenia.

Przy okazji – kazde, nawet najmniejsze obtarcie lakieru nie zostanie przez zaden warsztat przyjete do naprawy bez policyjnego raportu. Policja dziala sprawnie – jak juz przyjada dokonuja rozpoznania okolicznosci, orzekaja na miejscu o winie, robia zdjecia, szkic sytuacyjny i jeszcze ze swojego samochodu laduja wszystko do policyjnego portala. Uczestnicy wypadku otrzymuja maly wydruk z numerem referencyjnym i to w zasadzie jedyny dokument jaki musi otrzymac ubezpieczyciel, bo cala reszta jest dostepna w sieci !

Ponizej link do raportu z ostatniego wypadku:
http://ims2.saaed.ae/ims/generatReportForSaaed?ACC_ID=02581408070815
(link nalezy wkleic, nie kliknac)

Zaprojektowane rozwiazania gwarantujace bezpieczenstwo na drogach sa odpowiedzia na taka samobojcza mentalnosc wiekszosci kierowcow i przewiduja „twarde srodki”. Mimo, ze sa prawidlowo poustawiane znaki drogowe, do tego ostrzezenia typu „give way”, „slow down”, „road monitored” – sluzby drogowe kierujac sie zasada ograniczonego zaufania rownolegle stosuja – i to masowo, doslownie wszedzie – rozwiazania twarde typu muldy przed przejsciem dla pieszych, betonowe lub plastikowe murki okalajace pasu ruchu na skrzyzowaniach, skrzyzowania bezkolizyjne (wielopoziomowe i jednookierunkowe slimaki). Wydaje sie, ze zanim powstala pierwsza wieksza droga i pierwsze skrzyzowanie, juz byla taka koncepcja rozwoju sieci drog w tej metropolii – rozwiazanie ktore zjada znacznie wiecej cennej powierzchni, ale gwarantuje bardzo komfortowe i szybkie przemieszczanie sie nawet w centrum, nawet w szczycie.

Dla zainteresowanych, troche bardziej naukowa analiza warunkow ruchu drogowego w regionie …

Wasz w Emiratach,
R

Okiem rezydenta

Od rynku europejskiego oddalilem sie na tyle ze nie jestem juz na biezaco, poza pewnymi „wyspowymi” obszarami. Gospodarczo wiecej nasluchuje nt obszaru Zatoki Perskiej, bo wiecej slychac o Palestynie, Syrii czy Jemenie. Nawet rozgrywki o Ukraine sa gdzies w tle.

Zmieniam wiec – nie wiem na jak dlugo – charakter tego kacika (dzialu): stanie sie on bardziej miejscem luznych, subiektywnych obserwacji i przemyslen na temat tego jakim dziwnym, trudnym do zdefiniowania miejscem sa Zjednoczone Emiraty Arabskie. Niekoniecznie z punktu widzenia znawcy dziedziny zarzadzania ryzykiem, ekonomisty czy biznesmena. Bardziej z punktu widzenia expata, rezydenta – kogos kto przyjechal tutaj po pieniadze, przygode, doswiadczenia lub odmiane w zyciu. Bo mozna znalezc tu wlasnie kazda z tych rzeczy.

Emirates Falconer

Wasz w Emiratach,

R

Zmarl Ralf Oelssner

… risk manager Lufthansy. Znalem go osobiscie, zaprosilem go na jedna z naszych pierwszych konferencji. Wysoki i postawny, z klasa i stylem, pelen rezerwy i powagi ale i z blyskotliwym poczuciem humoru. Wazyl kazde slowo, milo bylo sluchac i czerpac z jego ogromnego doswiadczenia.

Wasz w ryzyku,

R