Komórki – jak u Orwella

Ponad rok temu, pierwszego dnia u nowego pracodawcy, skladajac w urzedzie ds identyfikacji (powiedzmy, ze to urzad rezydencko – imigracyjny) wniosek i dokumenty o uzyskanie wizy rezydenckiej i emirackiego ID Card, zupelnie podstawowych podstaw niezbednych do zaistnienia tutaj, uslyszalem sakramentalne pytanie z ktorego wagi nie zdawalem sobie wowczas sprawy: „what is your mobile number ?”

mobile UAE

Nonszalancko odpowiedzialem ze jescze nie mam, chyba ze maja ochote zapisac moj polski nr komorkowy. Blad ! Pani w czarnym wdzianku odszukala moja firme w systemie i wklepala zamiast mojego, nr komorkowy osoby odpowiedzialnej za kontakty mojej firmy z organami rzadowymi. Z jej strony bardzo pragmatyczne i logiczne posuniecie, dla mnie samoboojstwo. Okazalo sie pozniej, ze info o gotowych do odbioru wizach i ID (na ktore czekalem jak na zbawienie) otrzymuje sie smsem na ten wlasnie numer komorkowy, wraz z kodami i tokenami sluzacymi do ich odbioru. Pozniej mialem to gorzko odpokutowac miotajac sie pomiedzy naszym dzialem ds kontaktu z rzadem, glowna poczta w Abu Dhabi, naszym dzielem wysylkowym, dzialem paszportowym i kierowcami firmowymi obslugujacymi te wszystkie dzialy. 

Potem sie juz przyzwyczailem, ze cokolwiek chce zalatwic w urzedzie, firmie, najpierw zapisuja moje imie (bo nazwisko jest niewazne, wystepuje sie tutaj albo bezosobowo jako „Sir”, „boss”, albo osobowo jako „Mr Rafal” lub „Mr Rafael”) …. oraz numer telefonu komorkowego. Ten ostatni sluzy do zidentyfikowania mnie jak dzwonie do swojego banku, do pralni z instrukcja gdzie dostarczyc pranie, do zarzadcy budynku z pytaniem kiedy umyja szyby od zewnatrz, do operatora internetu, do wypozyczalni samochodow, do urzedow wydajacych wizy lub dokumenty, do agentow ubezpieczeniowych … 

Nie masz swojego „mobile number” to znaczy ze cie nie ma systemie jako jednostki. Nie dostaniesz informacji od firmy taksowkowej o ktorej podjedzie twoja taksowka, jakie bedzie miala numery i jak sie nazywa kierowca. Nie otrzymasz info z banku o biezacych transakcjach. Nie otrzymasz biezacych informacji ktory radar w ktorym Emiracie pobral od ciebie myto w postaci mandatu za predkosc. Nie dostarcza ci mebli (tak, wlasnie dlatego czekalem 5 dni na dostawe lodowki – nie mieli mojej aktualnej komorki wiec sie poddali, uznali ze wyparowalem). Nie przysla technikow zeby naprawili kibel albo klimatyzacje. Nie zaplacisz rachunku za prad i nie zaplacisz za parkowanie. Nie dostaniesz informacji z banku o dokonanej karta transakcji. Kurier nie dostarczy ci przesylki. Nawet nie bedziesz w stanie skutecznie uzyskac licencji na alkohol. Za pomoca telefonu komorkowego mozesz dowolnej osobie przebywajacej w dowolnym miescie w ZEA przekazac dowolna kwote – do twojego dziennego limitu w bankomatach, bez kwitkow, formalnosci czy nawet spotykania sie z ta osoba.

Kazdy potrzebuje „your mobile number” – rzeczywistosc Orwell 1984.

A teraz wykrecam najwazniejszy w mojej firmie numer 2099 – pod tym numerem moge zamowic kawe. Dobra i w dowolnych ilosciach.

Wasz w Emiratach,

Badanie FERMA 2014

Dzis – podobnie jak pewnie kilka tysiecy risk managerow w calej Europie – otrzymalem wyniki FERMA Survey 2014. Nie jest to dokument z ktorym mozna sie zgadzac badz niezgadzac – z faktami sie nie dyskutuje.
Mozna jednak probowac wyciagac swoje wlasne, subiektywne wnioski, interpretowac. Osobiscie traktowalem ten raport jako probierz, na ile przez te poltorej roku oddalilem sie od europejskiego rynku risk managementu, na ile stracilem kontakt z rzeczywistoscia.

Kilka pojec, zjawisk ktorymi risk managerowie w Europie sie niby teraz „zachlystuja” brzmi dosc odlegle, ale nie jestem przekonany czy rok-dwa lata temu byly blizsze naszemu Krajowi i srodowisku gospodarczemu ? Mam na mysli np. Solvency II w kontekscie keptywow (to chyba nadal w Polsce zjawisko marginalne), Data Protection Regulation (nasza ustawo o Ochronie Danych Osobowych to stabilna rzeczywistosc juz od dawna), oraz wymogi co do sprawozdawczosci i ujawniania informacji przez spolki notowane (jestem „dobrej” mysli, ze tak jak wynika z badan i raportow Grant Thornton prowadzonych juz od lat, nasze spolki nadal beda mialy w glebokim powazaniu dobre praktyki dotyczace zawartosci i rzetelnosci raportow rocznych, szczegolnie w kontekscie zarzadzania ryzykiem).

Mam jednak pare przemyslen i refleksji innej natury.

rm gender

Niby to zawod meski, ale jednak za pare lat meskie inzyniersko-analityczne staruchy (78%) pojda na emeryture a ich miejsce zajma prezne kobiety ktorym nie brakuje inteligencji spolecznej i emocjonalnej, ktore beda potrafily komunikowac, perswadowac, przekonywac i porywac za soba – zmieniac kulture organizacyjna.

rm staff

Przewazajaca wiekszosc – nawet bardzo duzych – firm zatrudnia zaledwie kilka osob w dziale zarzadzania ryzykiem, przy czym prawdopodobnie czesc z tych osob zajmuje sie tylko ubezpieczeniami. Wynika z tego ze kroluje model w ktorym risk manager jest sila napedowa i przewodnia, wlascicielem procesu, jednak aktywnosc i decyzje zwiazane z procesem zarzadzania ryzykiem spoczywaja na managemencie liniowym. Jest duza szansa, ze dyscyplina ZR nie zostanie zbiurokratyzowana lecz bedzie stanowic jedna z domen, cech dobrego zarzazania na wszystkich szczeblach.

rm structure

I ostatnia, chyba najciekawsza refleksja. Powyzszy wykres pokazuje jak najczesciej europejskie firmy organizuja wspolprace i interakcje pokrewnych sobie dyscyplin Risk Management, Internal Audit, Internal Control i Insurance – ktore w sumie stanowia kregoslup systemow corporate governance.

W skrocie kolejne modele mozna by sparafrazowac nastepujaco:

  • 40% (RM+IM, osobno IA i IC) – ubezpieczamy (IM) to co wynika ze swiadomej oceny ryzyka (RM), kontrola wewnetrzna (IC) niekoniecznie jest na uslugach ryzyka (RM) a audyt (IA) jest niezalezny od wszystkich, chyba najblizszye idealowi, pod warunkiem ze RM i IC potrafia sie dogadac …
  • 23% (kazdy dzial osobno) – cztery niezalezne ksiestwa; intensywnosc wspolpracy, walka o interesy, polityka wewnatrz-korporacyjna … ich wspolna strategia jest niewiadoma …
  • 15% (RM+IA+IC, IM osobno) – jestesmy jak dinozaury, probujemy kupowac ubezpieczenie w oderwaniu od realnej oceny ryzyka, a audyt, kontrole wenetrzna i ryzyko upchnac do jednego wora i zrobic z nich takiego niestrawnego BigMac’a
  • 7% (RM + IC razem, IA oraz IM osobno) – kontrola wewnetrzna ma role sluzebna wobec ryzyka (gorzej, jesli mialoby byc odwrotnie), audyt zachowuje niezaleznosc natomiast ubezpieczenia …. pozostaja zagubione i oderwane od rzeczywistosci firmy
  • 7% (wszystko razem) – wszystko co wazne dla biologii organizmy mamy razem – kuchnie, sypialnie, kibelek, pralnie i pokoj dzienny …. taka wiejska chata ze skansenu.

Oczywiste jest, ze struktury jak wyzej wynikaja z historycznych uwarunkowan w danej firmie a bardzo czesto z preferencji i przekonan (niejednokrotnie zupelnie blednych) albo interesow pojedynczych osob na wyzszych stanowiskach wykonawczych. Mniej oczywiste jest to, ze czesto struktura i miejsce jakie w niej zajmuje RM z gory determinuje porazke tego ostatniego.

A jak to jest w Twojej firmie i co z tego wynika ?

Wasz w ryzyku,
R

The Heat

To tytul jednego z dość już starych filmow, w ktorym glowna role gra moj ulubiony aktor. Ale rowniez to slowo opisujace tutejsza wszechobecna rzeczywistosc klimatyczna.

heat

Teraz gdy w Polsce jest kilka-kilkanascie stopni, tutaj jest ciagle okolo 35ciu. Przyzwyczailem sie juz tej rzeczywistości, w zasadzie zaczynam sie czuc troche nieswojo dopiero jak jest ponad 45 stopni, natomiast niższe temperatury sa znosne, a temperatury ponizej 30 stopni (jesienno-wiosenne noce lub cala zima) to juz przyjemny chlod.

Rok temu uczestniczyłem w kursie nt oddziaływania słońca i temperatury na człowieka (tzw Heat Stress). Oprócz głównej kliniki medycznej mam w firmie dodatkowy punkt pomocy medycznej, otwierany w gorącym sezonie bezpośrednio przy placu konstrukcyjnym, właśnie ze względu na temperaturę (nowi pracownicy padają szybciej – brak aklimatyzacji). Do tego mamy własne ambulanse medyczne. Do tego dwie maszyny produkujące lód. Wiele punktów dystrybucji wody, punkty dosalania, punkty do odpoczynku w cieniu / klimatyzacji. Okazuje się, że w dużym stopniu jest to wymuszone przez tutejsze prawo pracy. 

Kto jest najbardziej narażony na udar cieplny ? Starsi, grubsi, ci którzy wypili alkohol (jeden litr napoju alkoholowego „wyciąga” z organizmu 4 litry wody !), ci którzy pili herbatę, kawę lub kolę (kofeina pobudza pocenie się), ci, którzy się objedli czymś ciężkostrawnym albo w poprzednich dniach byli juz wyeksponowani na wysoką temperaturę … 

Jaki jest mechanizm udaru cieplnego ? Utrata wody wraz z elektrolitami pogarsza przewodzenie prądu elektrycznego, który jest potrzebny do funkcjonowania mięśni (w tym serca) oraz osłabia chłodzenie organizmu i powoduje spadek ciśnienia krwi (a tym samym niedokrwienie mózgu). Można samemu zaobserwować poziom elektrolitów badając … kolor moczu. Trener pokazał nam taki próbnik z kolorami i wyjaśnił jaki kolor jakiemu stanowi odpowiada. Nie uwierzycie, do jakich ciemnych barw może on dojść w skrajnych sytuacjach – brudno-brązowy ! Zbliżający się udar można samem zdiagnozować: najpierw poczucie słabości, potem ból mięśni i zawroty głowy, potem drżenie i drgawki mięśni. 

Udar cieplny (a właściwie choroba cieplna) ma kilka odmian i faz. Najcięższy jest właśnie typowy udar – człowiek przestaje sie pocić, tętno bardzo skacze w górę, temperatura ciała rośnie powyżej 40 stopni, usta i paznokcie sinieją, następują drgawki i utrata przytomności. Po przekroczeniu 42 stopni umiera mózg. Druga odmiana (po polsku może to być wycieńczenie cieplne) polega na utracie płynów ale jeszcze bez krytycznego podniesienia się temperatury i zagrożenia życia, jest lżejsza. Trzecia odmiana pojawia się jeśli pije się wodę bez elektrolitów (soli) – następują wtedy silne skórcze mięśni. Pierwsza pomoc polega na delikatnym nawadnianiu i nasalaniu delikwenta, przykrywanu go mokrymi płótnami albo polewaniu wodą – aż do przyjazdu ambulansu. Pierwszy przypadek – rzeczywisty udar: trzeba gościa agresywnie chłodzić (wodą a nawet lodem, głównie głowę i szyję, ale też ciało) i nie podawać płynów doustnie.

Chodzac tu w gory na pustyni, kilka razy zdarzylo mi sie obserwowac poczatkowe objawy udaru cieplnego u współtowarzyszy – bol glowy i dreszcze. Jesli jest sie o kilka godzin drogi od samochodu i wody, sytuacja dosc szybko moze stac sie niebezpieczna.

viper

Bardziej niebezpieczne moze tylko byc ukaszenie przez jednego z pustynnych wezy – np saw scaled viper, na ktorego kilka tygodni temu prawie nadepnąłem. Uratowal mnie jego ostrzegawczy, glosny syk – zdazylem cofnac stope. Kolega (paramedyk) pocieszyl mnie potem ze jesli nie ma sie przy sobie surowicy, to ma sie okolo godziny. Najlepsza strategia polega na polozeniu sie (aby nie podnosic cisnienia krwi i nie przyspieszac jej obiegu) i czekac, modlac sie aby organizm sam sobie poradzil z toksyna. W ciagu godziny nastepuje albo zgon, albo wraca zdolnosc do poruszania sie o wlasnych silach 🙂

Wasz w Emiratach,
R