Wczoraj, ze zwyklej cielecej ciekawosci kupilem swiezego rekina (z lodu), doprawilem sola i cytryna po czym usmazylem z pieprzem cytrynowym, kolendra i galka muszkatalowa. Mimo ze mieso delikatne i bez osci (rekin budowa troche przypomina weza – tylko ma kregoslupo), spod przypraw przebijal zapach i smak pizma, podobny do zapachu kozla. Na poczatku tylko lekko, pozniej jak zaczalem sie wwachiwac i zastanawiac co mi to przypomina – nie do zniesienia.

Nie ma byc jednak o rekinach tylko o procesie zdobywania pozywienia w Emiratach. Zywnosc kupuje sie tutaj w sklepie – poczawszy od sklepikow Baqala (cos ala nasza Zabka), markety Fathima (cos ala Biedronka), po sieci naprawde duzych obiektow – lokalne Co-operativa i Lulu lub miedzynarodowy Carrefour. Te ostatnie sa kolosalnymi halami – znacznie wiekszymi niz te, ktore mozna zobaczyc gdziekolwiek w Polsce. Mozna sie tam zaopatrzyc nie tylko w zywnosc, lecz podstawowe wyposazenie mieszkan (AGD, meble, narzedzia …) oraz ubrac na kazda praktycznie okazje.
Produkty niespozywcze sa dostepne w wersji taniej (np spiwor tyrystyczny za 24 zlote), zwykle z Chin, Pakistanu lub Indii oraz w wersji sredniej czy topowej (znane i cenione marki europejskie lub amerykanskie czy japonskie – solidne i luksusowe). Z produktami natury technicznej jest problem – nie tylko w marketach ale wszelkich sklepach, wlacznie ze specjalistycznymi. Kiedy trzeba wybrac sposrod wielu modeli, producentow, na bazie wielu parametrow mozna liczyc tylko na siebie. W zasadzie nie ma personelu sprzedazy pochodzenia „zachodniego”, najczesciej Hindusi lub Filipinczycy, a poziom ich kompetencji jest rozpaczliwie mizerny. W wiekszosci przypadkow sa mozliwe trzy reakcje/odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie:
- nie wiem (z usluznym, unizonym, przepraszajacym usmiechem)
- proba przeczytania na glos informacji z metki i sprzedania jej jako eksperckiej informacji technicznej
- bardzo grozny przypadek „oswieconego sprzedawcy”, z ktory z wielkim zaangazowaniem i przekonaniem wciska nam potworny kit (typu ze wszystko nadaje sie do wszystkiego).
Wynika to z niezwykle niskiego poziomu oczekiwan i uswiadomienia tutejszych nabywcow detalicznych, wlacznie z Emiratczykami. Taka anegdota – kiedys kupowalem opony, wchodzi lokales, mowi „poprosze cztery opony”. Wjezdza na stanowisko, nastepuje wymiana, otrzymuje kwit na ktorym widac Goodyear. Podchodzi do mnie i pyta „czy Goodyear to dobre opony ?”. Nie bylo zadnej konsultacji – do czego bedzie je uzywal, jakie maja parametry, jak wypadaja w testach, jaka moc silnika …
Z jedzeniem jest tu dosc specyficznie. Wystarczy rzucic okiem na mape:

Widac piasek lub brunatne skaly. To czego nie widac na mapie to cztery miliony palm daktylowych. I to wlasciwie byloby na tyle (poza mikroskopijnymi uprawami pomidorow, baklazanow, kapusty, cytrusow i mango). Co z tego wynika ? Z tego wynikaja pomidory pochodzace glownie z Francji i Hiszpanii, miod z Tybetu lub Niemiec, wolowina z Pakistanu lub Australii, sery z Holandii lub Francji, mango z Tajlandii lub Kenii, jajka z Jemenu lub Arabii Saudyjskiej, ziemniaki z Cypru … i tak moglibysmy objechac caly glob, kazdy jeden kraj ktory produkuje cokolwiek co daje sie pogryzc i zjesc. Wlacznie ze sledziami Lisnera w sosie musztardowym lub kabanosami Tarczynskiego. To przeklada sie na srednio wysoki lub bardzo wysoki poziom cen zywnosci, chyba ze jestesmy w stanie dotrzec do produktow w miare lokalnych (znad Zatoki Perskiej).
I przy okazji jeszcze mala wycieczka w zagadnienie ogromne jak morze – braku wydajnosci lub marnotrawstwa sily roboczej. Podczas gdy klient stoi przy kasie, kasjerka kasuje a … pakowacze pakuja zakupy to siatek foliowych. Czesem jeden pakowacz czasem dwoch na stanowisko. I jesli kupie np pomidory, mango, swieze mieso, jajka, chleb oraz szczoteczke do zebow z pasta to zapakuja mi to do … 6 toreb foliowych. Bingo – wszystko musi byc osobno, niech zyje ochrona srodowiska. Od poczatku pobytu tutaj prowadze akcje edukacyjna i pouczam pakowaczy ze dla mnie maja zapakowac w jedna siatke a jak zakupow jest naprawde duzo to w 2 siatki a nie w 3 (bo mam 2 rece a nie trzy). I najlepiej nie wrzucac zakupow do siatki jak kamieni do wora tylko sprobowac poukladac …
Jestem oczywiscie dziwakiem, bo Emiratczycy (a szczegolnie Emiratki) wykorzystuja pakowaczy dalej i nie dosc ze ciesza sie z zakupow mieszczacych sie w kilkunastu siatkach to jeszcze domagaja sie aby pakowacze wyniesli im zakupy z supermarketu i zaniesli na postoj taksowek oraz wlozyli do bagaznika. Pani w abaji trzyma w reku jedynie portfel. To norma. Kropka.
Inny typowy widoczek kojarzony z zakupami i zywnoscia – male lokalne restauracyjki i fast foody. Czesto mozna zaobserwowac jak lokales (czyli Emiratczyk w bialej diszdzaszy) podjezdza swoja Toyota Landcruiser pod kraweznik kolo takiej restauracyjni i czeka. Jesli w ciagu 60 sekund nic sie nie wydarzy wali po klaksonie. Wtedy restauracyjki wypada blady ze strachu Hindus i podbiega do samochodu. Okno uchyla sie o 10 cm (klima) i lokales sklada zamowienie. Hindus w podskokach wraca do restauracji i pogania zaloge – przygotowuja posilek na czas. Po 5 minutach (samochod oczywiscie pracuje, podtrzymuje klime) znow klakson – Emiratczyk domaga sie szybszej obslugi. Po chwili Hindus znow wyskakuje i drobi do samochodu z zapakowanym jedzeniem, przekazuje posilek, odbiera kase, wydaje reszte. I wlasciwie nie ma znaczenia, czy w srodku sa inni klienci.
Moze i zabawne, ale tylko jesli nie dotyczy Ciebie. Wczoraj kupowalem dzieciom lody. W trakcie kiedy moje dzieci w napieciu wybieraly smaki lodow i tlumaczyly sprzedawcy swoje smakowe marzenia, podszedl mlody Emiratczyk. Bez pardonu odciagnal Filipinczyka z obslugi i kazal sobie sprzedac dwie butelki wody, on przeciez nie moze czekac. Filipinczyk przerwal obsluge i zostawil dzieci z rozdziawiona buzia. Przykre jest to, ze tutaj jest na to przyzwolenie.
Wasz w Emiratach,
R





