Dzisiaj – prawdopodobnie tak jak każdy inny członek Polrisk – otrzymałem od nowego składu zarządu draft strategii Stowarzyszenia na lata 2013 – 2015. Sławek, aktualny prezes, zauważył we wstępie, że to pierwsza zmiana strategii od momentu założenia Stowarzyszenia, kiedy jako pierwszy prezes miałem zaszczyt koordynować formułowanie pierwszego dokumentu tej rangi.

Dobrze, że coś „drgnęło” – lepiej późno niż wcale – i że nowy zarząd chętnie sięga po wzorce i źródła do których od lat próbowałem przekonywać – do rynku brytyjskiego. Obyśmy tylko zbyt wielkimi skokami nie próbowali dogonić tego, co Anglicy osiągnęli w 50 lat … Nie będę odnosił się bezpośrednio do całego dokumentu, skoro to draft i zaczyn do dyskusji. Mam jednak kilka refleksji bardziej natury ogólnej i filozoficznej …
Na wstępie Sławek przekonuje, że mimo, iż stowarzyszenia zagraniczne zrzeszają osoby pracujące jako „kupujący ubezpieczenia”, zorientowane na optymalizację programów ubezpieczeniowych, to w Polsce możemy tę równowagę zawodu menedżera ryzyka ubezpieczalnego i pozostałych ryzyk odpowiednio ukształtować. Osobiście jestem przekonany, że ani Polrisk, ani żadna inna organizacja nie będzie w stanie tej równowagi kształtować, tylko sam rynek – mechanizmy popytu na funkcje ubezpieczeniową i „korporacyjną” risk managementu, oraz wartość jaką zarządy będą w nich upatrywać.
W proponowanym nowym brzmieniu Misji pojawia się stwierdzenie „Ustalanie i upowszechnianie dobrych praktyk” ZR – moim zdaniem „ustalanie” jest na wyrost, bo to się dzieje cały czas w setkach firm, środowiskach biznesowych na świecie, na konferencjach, podczas kryzysów i zmian zarządów. Polrisk może – podobnie jak IRM, AIRMIC i wiele innych – wybierać jedynie najlepsze z tych doświadczeń i je promować. W tejże Misji boleśnie brakuje mi zapisu, który powinien znaleźć się jako pierwszy a nie ma go wcale: działania na rzecz samych członków, jako grupy zawodowej risk managerów lub osób odpowiedzialnych w firmach za funkcje / dziedzinę RM. W takiej formule jak proponowana, wszystkie cztery składowe misji są działaniami na rzecz rynku – firm, organizacji, a nie risk managerów.
W proponowanej definicji Wizji zastanawia mnie zawężenie do reprezentacji interesów osób wykonujących formalny zawód „menedżer ryzyka” w przedsiębiorstwach. Powszechnie wiadomo, że w ponad połowie firm funkcję ZR (niekiedy pod inna nazwą) powierzono komuś, kto jest audytorem, kontrolerem, księgowym, controllerem, ubezpieczeniowcem, compliance managerem i nigdy nie posiądzie „zawodu menedżera ryzyka”. Czy chcemy ich wykluczyć ? To strzał w kolano … Widziałbym w tym sformułowaniu raczej „osoby odpowiadające w przedsiębiorstwach i innych organizacjach za stworzenie i wdrożenie zasad oraz dobrych praktyk zarządzania ryzykiem gospodarczym”
Cele takie jak zaproponowano nie są „SMART”, ale zakładam, że to pierwsza przymiarka i czeka je jeszcze wiele zmian redakcyjnych oraz uzbrojenie w rasowe KPI. Wśród celów i zadań z nich wynikających bardzo brakuje mi inicjatyw ukierunkowanych bezpośrednio dla / na członków zarządów, a mających na celu uświadomienie im przesłanek, korzyści i potrzeby zarządzania ryzykiem oraz zatrudnienia fachowca w tej dziedzinie. Popyt na menedżerów ryzyka nie zależy od innych stowarzyszeń, mediów itp ale wyłącznie od członków zarządu, przyszłych pracodawców.
Padła propozycja ustanowienia kodeksu etycznego risk managera. Być może jest w tym coś głębszego, czego nie widzę, ale zastanawiam się – po co ? Nie jesteśmy lekarzami, prawnikami, audytorami czy rewidentami. Czy risk manager to funkcja szczególnego zaufania w firmie lub społeczeństwie ? Moim zdaniem nie. To, czy risk manager będzie uczciwy wobec swojej firmy, czy zdobędzie się na odwagę żeby uświadamiać zarządowi nie tylko różowe ale i czarne scenariusze, czy będzie rzetelnym fachowcem – zależy od tego jakim jest człowiekiem, nie od spisanego kodeksu.
Zarząd chce aby rola POLRISK sprowadziła się do określania programu doskonalenia zawodowego i zakresu wiedzy na egzamin menedżera ryzyka, opracowania podręcznika, oraz wydawania akredytacji trenerom i programom szkoleniowym. Trzeba przyznać, że program i deklaracje są chwalebne i ambitne, ale jestem sceptyczny – kto konkretnie będzie to robił ? Będą potrzebne osoby stanowiące (stałe) ciało akredytujące, które muszą mieć wyższe kompetencje niż osoby i instytucje akredytowane. Może być kłopot ze znalezieniem i zwerbowaniem takich osób oraz ich dostępnością, kosztami itp. To bardzo dużo pracy, a zatem pieniędzy, kilka etatów …
Wracając do mojego wpisu na temat tłoku, jaki robi się w Europie wokół zagadnienia akredytacji i certyfikacji risk managerów, chyba nie jest rozsądnie wybiegać przed tych, którzy „rozdają karty” w Europie – tj przed trójcę AIRMIC / IRM / FERMA. Może się okazać, że my tu w Polsce odwalimy kawał dobrej ale nikomu nieprzydatnej (przedwczesnej) roboty … Ale mówią, że do odważnych świat należy i ostatecznie lepiej próbować „ujeżdżać” ten żywioł, być na fali, niż czekać dokąd nas zdryfuje.
I na koniec wielka radość z powodu proponowanego zapisu (i tu wyjątkowo go zacytuję): „Ukierunkowanie działań Stowarzyszenia na korzyści dla członków POLRISK.”
I tym optymistycznym akcentem …
Wasz w ryzyku,
R