Zapowiedź: Marchetti – pudło ! Frazer, Simkins – buuu, Duckert – wow !

Tak mógłbym streścić recenzje trzech książek, jakie mam zamiar umieścić niedługo na blogu.

Tytuł pierwszej „Enterprise Risk Management Best Practices: From Assessment to Ongoing Compliance” (Wiley Corporate F&A), Anne M. Marchetti – wierutnie kłamie. Po selektywnym przeczytaniu kilku akapitów z kilku rozdziałów stwierdzam, że książka nie ma nic wspólnego z zarządzaniem ryzykiem biznesowy i traktuje w całości o ryzyku finansowym w bankowości. To dla nas scrap ! Menedżerowie ryzyka z budownictwa, paliw, produkcji, chemii, energetyki czy paliw – nie kupujcie tego, już lepiej wydać te 44 dolce na dobry obiad.

Druga książka „Enterprise Risk Management: Today’s Leading Research and Best Practices for Tomorrow’s Executives” (Robert W. Kolb Series), John Fraser, Betty Simkins – to cegła na ponad pół tysiąca stron napisana przez zbierankę autorów, utrzymana raczej w duchu akademickim. O dziwo, nazwiska wystepujące na okładce (w tym Betty Simkins, którą ci z grubymi portfelami zobaczą na konferencji Polrisk) odpowiadają jedynie za wstęp i jeden rozdział poświęcony badaniu „Co czytają menedżerowie ryzyka”. Pełna recenzja wybranych – tych najbardziej praktycznych i interesujących rozdziałów – pojawi się tutaj na blogu w pierwszych dniach listopada.

Z ostatniej książki – „Practical Enterprise Risk Management: A Business Process Approach” (Wiley Corporate F&A), Gregory H. Duckerta przeczytałem zaledwie kilkanaście pierwszych stron, ale już one przyprawiły mnie o przyjemny dreszczyk ekscytacji. Mimo, że często przewija się tam COSO II, nie zniechęca to. Autor odgraża się, że bezpardonowo rozprawi się z bzdurnym teoretyzowaniem, pokaże jak się to (czyli ERM) robi w sposób prosty, skuteczny i funkcjonalny – choć niekoniecznie książkowy i wynikający ze spisanych norm. Recenzja pojawi się zaraz jak książkę połknę.

Wasz w ryzyku,
R

Nazewnictwo w polskim ISO 31000 jest mylące …

Do takiego wniosku doszedłem, kiedy wraz z doświadczonym tłumaczem „pochylałem się” nad polską wersją oraz angielskim oryginałem naszej nowej normy. Po co jeszcze maglować te teksty, skoro pracował nad nimi zespół PKN wraz z kilkoma polskimi menedżerami ryzyka ?

Otóż pracując nad ostatnimi szlifami polskojęzycznej wersji kursu „FoRM” ze stajni londyńskiego IRM (Certyfikowanego Kursu Zarządzania Ryzykiem IRM), w konsekwencji bardzo wysokiej poprzeczki, jaką pod względem merytoryki postawiłem sobie wraz z Institute of Risk Management, zacząłem „sztorcować” naszego profesjonalnego tłumacza. Tłumacz zadał wcześniej sobie sporo trudu studiując zarówno źródło jak i polską wersję ISO 31000. Jednak nie ustrzegł się błędów – a w zasadzie, nie ustrzegł się ich zespół pracujący nad polskojęzyczną wersją normy.

Błąd lub niezdarność językowa prawdopodobnie wynika z braku w zespole stworzonym przez PKN osób, które łączyłyby znajmość praktyki zarządzania ryzykiem, oraz zwyczajowych znaczeń, jakie niektóre wyrazy przybrały w anglosaskim środowisku risk managerów, a które można jedynie „złapać” pracując i na żywo dyskutując wraz z nimi, a nie wczytując sie w martwy tekst.

Co najbardziej razi ?

proces ZR ISO31000

W nazwach etapów procesu zarządzania ryzykiem, już od czasów protoplasty ISO 31000 – a więc od pierwszego ASNZS 4360 z roku 2002, używa się następujących terminów:

  • Risk assessment – jako następujące po sobie fazy identyfikowania, opisywania, wyznaczania wartości ryzyka oraz jej porównywanie ze wzorcem
  • Risk analysis – jako faza głębszego poznania ryzyka, owocująca przypisaniem do niego wartości według wcześniej określonych kryteriów
  • Risk evaluation – faza porównania ustalonej wielkości ryzyka ze wzorcem (kryteriami akceptacji, apetytem na ryzyko).

Sprawny lingwista zauważy, że już anglosaskie źródła w ISO 31000 nie stanowią słownikowych, powszechnie przyjętych odpowiedników tych terminów, gdyż wg Merriam-Webster Dictionary, ogólnie przyjęte znaczenie tych trzech terminów jest następujące:

  • Assessment = the act of placing a value on the nature, character, or quality of something (mierzenie, przypisanie wartości)
  • Analysis = the identification or separation of ingredients of a substance; an examination of a complex, its elements, and their relations (analiza złożoności, rozbicie jej na czynniki i poznanie zależności)
  • Evaluation = to determine or fix the value of (…);  to determine the significance, worth, or condition of usually by careful appraisal and study (ustalenie znaczenia, wartości, stanu).

merriam webster

Żeby utrudnić czytanie ISO 31000, w komentarzu do fazy „analysis” umieszczono wzmiankę, że częścią tej fazy jest „estimation”, co według tegoż słownika jest praktycznie tożsame z „assessment”:

  • Estimation = the value, amount, or size arrived at in an estimate

Nic dziwnego więc, że nasi rodzimi tłumacze PKN, mimo pomocy rodzimych risk managerów, potknęli się na tym zlepku i wyprodukowali dziwoląga, zamieniając miejscami nazwy etapów procesu. Ewaluacja ? W jezyku polskim oznacza „określenie wartości czegoś” na tomiast analiza to „rozpatrywanie jakiegoś problemu, zjawiska z różnych stron w celu jego zrozumienia lub wyjaśnienia” (słownik PWN)

W mojej opinii, zamiast obecnego potworka:

  1. Ocena (nie jako „ocenianie”, tylko nazwa trzech faz procesu)
  2. Identyfikacja
  3. Analiza (która tutaj nie jest analizą, tylko zmierzeniem, przypisaniem wartości)
  4. Ewaluacja (która nie jest słownikowym „ustaleniem wartości”, tylko uszeregowaniem, porównaniem)

znacznie bardziej przyjazne, intuicyjnie zrozumiałe byłoby następujące określenie nazw tych faz:

  1. Analiza ryzyka = identyfikacja + szacowanie + ocena
  2. Identyfikacja 
  3. Szacowanie (czyli przypisanie wartości)
  4. Ocena (czyli porównanie ze wzorcem – kryteriami, apetytem)

Wielka szkoda, że tłumacząc ISO 31000 na język polski, nie wykorzystano olbrzymiej szansy „wyprostowania” historycznie zniekształconych znaczeń powstałych w języku angielskim. Może podczas następnej edycji …

———-
11.11.2012

Ostatnio rozmawiałem ze Sławkiem Pijanowskim, który w imieniu Polrisk koordynował konsultowanie polskiej wersji normy ze środowiskiem risk managerów. Według informacji otrzymanych od Sławka okazuje się, że polski zespół nie miał fizycznie możliwości poprawienia nieintuicyjnego oryginału i przetłumaczyć musiał wiernie to co jest w wersji angielskiej ISO 31000. Stąd potworek językowy powstał już u źródła (faktycznie w samym ISO Guide 73), a nie w Polsce.

Żałuję, że mój udział w pracach nad polską wersją językową był bardzo ograniczony (o ile pamiętam konsultowałem jedynie termin „struktura ramowa”) – nie zdobyłem się wtedy na przebrnięcie przez obie wersje językowe i ich szczegółowe porównanie, od deski do deski. W programie Fundamentals of Risk Mangement akredytowanym przez IRM, którego tłumaczenie aktualnie weryfikuję, zdecydowałem się jednak na tłumaczenie niezgodne z polską ISO 31000, ale intuicyjne – tak jak proponuję wyżej. 

Wasz w ryzyku,
R

Seminarium FERMA 2012

FERMA organizuje swoje imprezy w ten sposób, że w lata nieparzyste (2011, 2013) organizuje swoje Forum – duże, komercyjne i drogie „spędy” na których sponsorzy puszą się za grube pieniądze, które potem umożliwiają FERMA przetrwanie kolejnych dwóch lat. Natomiast w lata parzyste (2010, rok bieżący, 2014) organizuje Seminarium – imprezę w zasadzie zamkniętą, dla risk managerów (którzy nie płacą za udział !) i wybranej prasy oraz bardzo nielicznych sponsorów. Zbiera się na niej tylko właściwe środowisko risk managerów, atmosfera jest więc bardziej rodzinna i kameralna (jeśli impreza na 200-300 osób może być kameralna).

Ferma Seminar 2012

Właśnie otrzymałem listę zarejestrowanych uczestników. Sam – mimo, że zarejestrowałem się jako uczestnik (reprezentujący AIRMIC) – ze względu na kolizję z terminem obiecanym Klientowi nie jadę na Seminarium. Byłem ciekaw, kto będzie reprezentował Polskę …

Z listy wynika, że moje nazwisko było jedynym z Polski – nie jedzie nikt. Czy w naszym kraju nie ma risk managerów ? Chciałoby się również zapytać, co robi polski członek FERMA, ale już lepiej tego nie będę robił …

Wasz w ryzyku,

Konferencja (?) Polrisk 2012

Dzisiaj otrzymałem, jak prawdopodobnie wszyscy członkowie Polrisk, zaproszenie na kolejną konferencję Stowarszyszenia. 

konferencja Polrisk

Po przeczytaniu zaproszenia mam obawy. Z programu wynika, że dwudniowa konferencja będzie obejmowała w zasadzie trzy zagadnienia:

  • budżetowanie z uwzględnieniem ryzyka
  • oprogramowanie wspierające zarządzanie ryzykiem
  • keptywy.

Keptywami prawdopodobnie będą zainteresowane ze 3-4 firmy w Polsce (jesteśmy na to za mali i swiadomość tego rozwiązania u nas jest niestety „za murzynami”) – dziwi mnie kto wpadł na tak kuriozalny pomysł, a tym bardziej jak taki pomysł mógł pozytywnie przejść konsultacje wśród członków Polrisk. Jeśli ma to być pomysł ściągnięcia na konferencję specjalistów i kierowników z działów ubezpieczeń do czego od dawna namawiam … to raczej nietrafiony.

Przymykając oko na powyższe, dwa pozostałe zagadnienia są interesujące. Interesujący też będzie amerykański – Betty Simkins – punkt widzenia na miejsce ryzyka w budżecie. Pani Simkins (której książkę właśnie czytam, niebawem ukaże się na tym blogu jej recenzja) wyrosła z finansów i sektora energetycznego, zakładam więc, że warsztaty będą interesujące dla firm „od prądu”. Dlaczego tylko ma mówić na ten temat cały dzień ? Konferencja powinna wibrować róznymi punktami widzenia i kolorami zarządzania ryzykiem …

Domyślam się również, że całodzienny blok na temat systemów informatycznych dla zarządzania ryzykiem i ubezpieczeń jest pokłosiem przyspieszonych poszukiwań sponsorów i będzie ich maratonem marketingowym. Obawiam się nawet że wiem, kto tam wystąpi … Cały dzień reklam (oby nie) – to byłoby nawet więcej niż w Polsacie …

Po przeczytaniu tego, co dotąd napisałem czegoś mi brakuje. Nazwisk – tylko jedno nazwisko, jeden prelegent (nie licząc wystapień marketingowych sponsorów).

To co mnie najbardziej zastanawia, to polityka cenowa: 2’000 PLN netto dla członków Polrisk a 2’500 dla nie-członków. Zapytuję się, gdzie tu jest wypełnianie podstawowego obowiązku statutowego – wspieranie członków Polrisk. Jeśli miałbym nas porównywać z lepszymi – Anglikami z AIRMIC – oni po zwindykowaniu składki członkowskiej, nie każą płacić swoim członkom za nic. Konferencja AIRMIC jest dla członków za darmo. Czy nie można wreszcie postawić tego na nogach i kazać płacić nie-członkom oraz sponsorom za członków ? Moja propozycja cenowa: 100 PLN dla członków. Kto da mniej ?

———-
11.11.2012

Winny jestem sprostowanie – zgodnie z programem konferencji Polrisk opublikowanym na witrynie Stowarzyszenia, Betty Simkins będzie obecna nie tylko na odręnie płatnym dniu warsztatowym ale również będzie prowadzić pierwszy dzień konferencji. Przepraszam za zamieszanie, jeśli powstało.

Przy okazji – tutaj – zamieściłem recenzję książki pod redakcją Betty Simkins i Jonha Frasera.

Wasz w ryzyku,