Walne Zebranie Polrisk

Wczoraj uczestniczyłem w Walnym Zebraniu Stowarzyszenia Polrisk, z którym – jako jego współzałożyciel i pierwszy prezes – jestem związany nie tylko merytorycznie ale i nieco emocjonalnie. Dlatego pozwolę sobie na może trochę emocjonalny komentarz wczorajszego dnia.

Po rezygnacji Tomka z prezesury zastanawiałem się, czy nie zaproponować swojej osoby i oddania energii w zarządzie towarzyszenia, aby je wzmocnić. Myślałem nad tym dwie doby i decyzję o kandydowaniu właściwie podjąłem w pociągu do Warszawy, kilkadziesiąt minut przed Walnym. Ostatecznie nie zostałem wybrany (na czym Stowarzyszenie nie straci, bo moja oponentka Ewa jest doskonałym wyborem). Jednak nie w tym rzecz kto został wybrany, rzecz raczej w dyskusji jaką wywołała moja kandydatura i jaki był jej ton i przebieg. Spodziewałem się, że wysunięcie mojej kandydatury przez Mirka (za co dziekuję) wywoła spolaryzowanie członków za i przeciw. Dlatego przygotowałem pisemne informacje o mnie później rozdane członkom (kopia poniżej) i postanowiłem nie odpowiadać aktywnie na ewentualne ataki, gdyż Walne to nie miejsce do uprawiania swojej prywatnej polityki i dyskusji „jeden – na – jednego”.

Walne mamy za sobą, mogę więc się odnieść do zarzutów.

Potrafię zrozumieć, że jeden z członków zarządu mógł widzieć we mnie konkurenta do fotela prezesa, który odbierze mu przyjemność otwierania konferencji, wypowiadania sie w imieniu Polrisk i brylowania. Nie potrafię jednak zrozumieć zniżania się członka zarządu do proponowania niestatutowych posunięć aby tylko uniemozliwić wybór mojej osoby (jak odroczenie trwającyh właśnie wyborów uzpełniających aby dokonać „dalszych konsultacji w Stowarzyszeniu”, tym samym podważając najwyższą władzę Walnego). Poza tym obawy były trochę na wyrost – uważam, że prezes powinien być z Warszawy, z bardzo praktycznyh powodów.

Byłem również zniesmaczony posługiwaniem się nieprawdą i manipulacją przez menedżera projektu, broniącego w ten sposób swoich interesów a może rozgrywającego swoje prywatne animozje w stosunku do mojej osoby. Nieprawdą jest, że zarabiam na kursie, że wykorzystuję go komercyjnie i ciągnę z niego pieniądze. Od kiedy działam w formule spółki szkolę uczestników kursu Polrisk za darmo, hobbystycznie, oddając swój czas dla idei i z sentymentu dla Stowarzyszenia. Kurs nie jest dla mnie metodą sprzedaży i źródłem klientów – proszę wymień choć jednego klienta, którego zyskałem za pośrednictwem kursu … Natomiast faktem jest, że na każdej edycji kursu widzę sporo moich byłych lub aktualnych klientów – a to, że są oni na kursie wynika w pewnym stopniu właśnie z ich wcześniejszego kontaktu ze mną. Co więcej, jako jedynemu instytucjonalnemu trenerowi (tzn reprezentujacemu firmę, dostawcę usług) – z niewyjaśnionych dotąd powodów – odmówiono prawa umieszczenia swojego logo na materiałach kursu i witrynie Polrisk. Chyba czas to zmienić.

Wszyscy moi szanowni oponenci wydali się zapomnieć, że walne dotyczy interesów Stowarzyszenia, a nie interesów członka zarządu X czy koordynatora projektu Y. Stowarzyszenie nie jest prywatnym księstewkiem, folwarkiem. Nie jest dla zarządu i osób „funkcyjnych” lecz dla członków. Ci pierwsi bowiem pełnią rolę służebną w stosunku do członków i społeczności risk managerów. Wysiłek oponentów skierowany przeciwko mnie osobiście, odczytuję jako skutek ich niewiary w zdolność zarządu do wykazania otoczeniu biznesowemu w jakim działa Polrisk, że zarząd potrafi działać niezależnie od indywidualnych interesów. Być może ta reakcja została wywołana zaskoczeniem, że kandyduję. Strachem przed moimi tezami i deklaracjami o wprowadzeniu przejrzystych zasad dla wszystkich – również członków zarządu – oraz o poddaniu się zarządu otwartej ocenie społeczności risk managerów. Przyczyna chyba nie jest teraz ważna – ważne jest, że ciągle brakuje nam w tym środowisku dojrzałości.

Marzę o takim Stowarzyszeniu, w którym członkowie korzystają z imprez i benefitów za darmo lub prawie za darmo (np konferencje dla osób z zewnątrz za 2’000 PLN a dla członków za 200 PLN), w którym mamy członków z obszarów ubezpieczeń, audytu i kontroli wewnętrznej a tym samym mamy o czym ze sobą dyskutować, w którym członkowie zarządu lub nieliczni wybrani nie są tymi którzy zbierają śmietankę lecz ją rozdają członkom. Tak jestem idealistą, ale bez nich zmiany są niemożliwe.

Na koniec akcent bardzo optymistyczny: Polrisk zyskał moim zdaniem bardzo cennego członka zarządu w osobie Ewy. Świeża krew, doświadczenie z własnej sporej organizacji, aktywność naukowa, chęć eksperymentowania i podejmowania nowych inicjatyw. Całe szczęście Ewa, że jesteś kobietą i do tego zmienną 🙂 Życzę sukcesów.

Wasz w ryzyku,

R

——————–

WYBORY UZUPEŁNIAJĄCE SKŁAD ZARZĄDU – INFORMACJE O KANDYDACIE
RAFAŁ RUDNICKI

1. Kim byłem / jestem

1.1. Jestem jednym z pierwszych risk managerów w Polsce, zacząłem prawie 10 lat temu. Działania zmierzające do założenia Stowarzyszenia rozpocząłem na dwa lata przed faktycznym zawiązaniem naszej organizacji. Jestem współzałożycielem Polrisk i byłem przez kilka lat pierwszym prezesem zarządu Stowarzyszenia. Wchodząc do zarządu Polrisk przekazałem Stowarzyszeniu cała wiedzę i kontakty międzynarodowe, jakimi wtedy dysponowałem. Doprowadziłem do przekroczenia krytycznej liczby 50 członków Stowarzyszenia, gwarantującej przetrwanie tej społeczności.
1.2. Zawodowo przez pięć lat z ostatnich dziesięciu byłem risk managerem międzynarodowej grupy logistycznej a wprowadzony tam przeze mnie program zarządzania ryzykiem uzyskał tytuł najlepszego w Europie w roku 2008 (Strategic Risk Awards). Przez kolejne pięć lat doradzałem polskim przedsiębiorstwo w zarządzaniu ryzykiem lub częściowo przejmowałem od nich tę funkcję i zadania. Od roku, formułę risk managera „wolnego strzelca” przeobraziłem w spółkę zoo.
1.3. Jestem członkiem AIRMIC (brytyjskie stowarzyszenie risk managerów), byłem członkiem zarządu FERMA (federacja europejskich stowarzyszeń zarządzania ryzykiem) oraz jestem członkiem IRM (Institute of Risk Management w Londynie)

2. Co zamierzam zdziałać w zarządzie Polrisk

2.1. Mam zamiar doprowadzić do zmiany akcentów w działalności zarządu tak aby Stowarzyszenie w mniejszym stopniu było organizacją komercyjną, nastawioną na otoczenie, a w większym niż dotąd organizacją członków i dla członków, nastawioną na maksymalizację benefitów merytorycznych ale i materialnych dla członków.
2.2. Mam zamiar zaktywizować środowiska sąsiadujące z dziedzina zarządzania ryzykiem pod kątem szukania potencjalnych nowych członków Stowarzyszenia – mam na myśli środowisko menedżerów ubezpieczeń w przedsiębiorstwach, audytorów wewnętrznych (z których część odpowiada w firmach za wdrożenie systemu zarządzania ryzykiem) oraz pracowników działów kontroli wewnętrznej.
2.3. Mam zamiar postawić na transparentność oraz zbudowanie minimum zasad corporate governance w Stowarzyszeniu:- zasady funkcjonowania zarządu i ich członków- w tym zasady niełączenia działalności w Polrisk z inną działalnością zawodową- zasady prowadzenia projektów i wynagradzania członków stowarzyszenia- zasady rekrutacji pracowników i współpracowników oraz podwykonawców.
2.4. Mam zamiar przyjrzeć się możliwości zwiększenia efektywności działania Stowarzyszenia np. przez optymalizację form zatrudnienia, angażowania podwykonawców itp. 

3. Łączenie funkcji

Promowanie i stosowanie zasad transparentności ma zamiar rozpocząć od siebie samego. Deklaruję rozdzielenie funkcji współzarządzającego Stowarzyszeniem od funkcji współzarządzającego spółką Risk Logic, świadczącą usługi m.in. dla risk managerów. Podczas sprawowania funkcji w zarządzie Stowarzyszenia i decydowania w sprawach Stowarzyszenia mam zamiar kierować się wyłącznie interesem członków Stowarzyszenia. Dobrowolnie wstrzymam się od oddania głosu podczas głosowania uchwał zarządu dotyczących decyzji, które w najmniejszym stopniu dotyczą moich interesów lub interesów Risk Logic. Podobnej postawy będę oczekiwał od pozostałych członków zarządu. Ponadto, w sytuacji rodzących się wątpliwości dotyczących łączenia tych dwóch funkcji poddam spółkę Risk Logic kontroli lub audytowi przedstawiciela wytypowanego przez Polrisk w zakresie niezbędnym aby wykluczyć lub potwierdzić wątpliwości.

Prędkość ryzyka

W ostatnim wydaniu Risk Management Professional, miesięcznika publikowanego przez IRM, znalazłem kilka myśli dotyczącychc opisywanego wcześniej na tym blogu zjawiska „szybkich ryzyk”. Richard Mackie z Eversholt Rail, pogłębia znaczenie terminu „risk velocity” i proponuje, aby spojrzeć na ocenę ryzyka nie tylko z perspektywy jego skutku i prawdopodobieństwa, ale trzeciego wymiaru – prędkości.

Tutaj powinna znaleźć się dygresja, że właściwie byłby to już czwarty parametr, gdyż trzecim – ukrytym chociaż koniecznym – jest parametr stopnia sprawowania kontroli nad ryzykiem przez organizację. Ten trzeci element uwzględniamy niejako w tle, podczas szacowania ryzyka (jego skutku i prawdopodobieństwa), gdyż posługujemy się zasadą, jaka pierwszy raz pojawiła się w AS/NZS 4360 – zasadą oceny ryzyka „with existing controls” (z istniejącymi środkami kontroli). Tym samym oceniany przez nas (rezydualny) skutek i (rezydualne) prawdopodobieństwo uwzględnia już trzeci parametr – jakości i skuteczności istniejących środków ograniczania, kontrolowania ryzyka.

Co oznacza czwarty parametr, risk velocity ? Składają się na niego dwie cechy określonego ryzyka, które można przedstawić na osi czasu:

Richard Mickie - risk velocity

Richard proponuje oceniać prędkość ryzyka w dwóch aspektach:

  • czas jaki upłynie od ujawnienia się ryzyka, zjawiska, zdarzenia – do momentu kiedy wystąpią, będą odczuwalne jego skutki
  • oraz czas, potrzebny do przywrócenia zasobów, procesów i poziomu funkcjonalnego biznesu do stanu przed wystąpieniem ryzyka.

Uwzględnienie prędkości ryzyka powoduje, że zdarzenia dotąd bagatelizowane ze względu na swoje położenie w lewym górnym rogu mapy ryzyka (duże skutki ale bardzo małe prawdopodobieństwo), jeśli tylko mają wysoką prędkość, natychmiast stają się na tyle ważne, że nie mogą zostać pominięte przez zarząd. 

Właściwie można by dyskutować, czy prędkość ryzyka nie jest tym samym co podatność lub odwrotność stopnia kontrolowania ryzyka. Bowiem pierwsza składowa (czas jaki upłynie od ujawnienia się ryzyka do momentu kiedy wystąpią jego skutki) mówi o tym, ile firma ma czasu aby się przygotować od strony prewencyjnej do ryzyka to jest jakie ma szanse ograniczyć prawdopodobieństwo jego wystąpienia. Natomiast druga składowa (czas potrzebny do przywrócenia zasobów, procesów) mówi o tym, jak długo organizacja będzie skazana na ponoszenie skutków ryzyka czyli pokazuje, jaka jest lub może być skuteczność środków redukowania skutku.

Model czy parametr prędkości ryzyka może zostać odwrócony i wykorzystany przy ocenie tzw opportunity risks – szans.

Richard Mackie - risk velocity 2

W odwóconym wariancie ocenie podlega czas potrzebny od zainicjowania przedsięwzięcia lub projektu do momentu, kiedy zaczyna on przynosić benefity, a także okres przez jaki z tych benefitów bedzie można korzystać.

Wasz w ryzyku,

Trzy konie na jednym torze = tłok

Pisałem już o koncepcji FERMA certyfikowania risk managerów. Pisałem o AIRMIC jako wiodącej w Europie organizacji zawodowej risk managerów. Pisałem również o IRM – najbardziej prężnej i prestiżowej organizacji badawczo edukacyjnej w dziedzinie zarządzania ryzykiem w Europie.

Trzy silne organizacje, każda z nich śmiało mogłaby wyznaczać kierunek zarządzania ryzykiem w Europie i wymagania stawiane certyfikowanym risk managerom. Problem w tym, że każda z nich robi to na własną ręke konkurując z pozostałymi.

AIRMIC FERMA IRM

O inicjatywie FERMA pisałem wcześniej. Spodziewane problemy to trudności z pogodzeniem wymagań i tradycji poszczególnych krajów, znalezieniem jednego wiarygodnego ciała ceryfikującego, klasyfikacja mniej znanych, rozpoznawalnych programów edukacyjnych a także ambicji i wpływów politycznych. Te siły mogą rzeczywiście wyhamować, albo bardzo znacząco – o całe lata – opóźnić projekt.

Z kolei AIRMIC (nieco wcześniej niż FERMA) ogłosiło rozpoczęcie współpracy z CII (Chartered Insurance Institute) nad stworzenie programu certyfikowania risk managerów i statusu Chartered Risk Manager (Dyplomowany Menedżer Ryzyka). Mocne strony – CII jako potężna organizacja o stuletnim doświadczeniu z całą pewnością poradzi sobie z wyzwaniem. Jednak tej inicjatywie towarzyszą obawy, czy nie będzie ceryfikować bardziej „insurance-” niż „risk-” managerów.

IRM, ciągle zwiększając ilość swoich członków (mam zaszczyt zaliczać sie do ich grona), już za 3 lata może osiągnąć liczbę 5 tysięcy a tym samym stać się kandydatem do statusu „chartered„. IRM jest naturalnym kandydatem do szerzenia i certyfikowania wiedzy i kwalifikacji w zarządzaniu ryzykiem w Europie.

Potrafię jeszcze zrozumieć odrębną inicjatywę FERMA, jako „parasolowej” organizacji europejskiej, bo to jej rola. Zresztą ta frankofońska od lat organizacja (bo zdominowana w zarządzie przez Francuzów i Belgów) ma skłonności do promowania nieco spóźnionych inicjatyw tylko po to, żeby zaznaczyć swoją rolę i znaczenie.

Jednak kompletnie nie potrafię zrozumieć konkurowania AIRMIC z IRM, szczególnie że ta pierwsza jest założycielem tej drugiej ! Różne uczelnie, różne szkoły, ba – różne nurty zarządzania ryzykiem – jak najbardziej. Ale standard uznawania i certyfikowania statusu Dyplomowanego Menedżera Ryzyka powinien w Europie być jeden. Dwugłos a tym bardziej trójgłos nie pomoże nam, risk managerom, w poprawieniu rozpoznawalności naszego zawodu wśród pracodawców …

Wasz w ryzyku,

R

ISO 31000 górą

Dziś otrzymałem raport z badania „ISO 31000 Survey” zaimplementowanego przez grupę ISO31000 na Linked in. Same wyniki podane ku mojemu rozczarowaniu bardzo sucho, bez dosłownie żadnego komentarza.

Jednak jeden slajd zwrócił moja uwagę:

ISo 31000

O swoja kopię raportu można zabiegać pod tym adresem

 

Wasz w ryzyku,

R

Budownictwo – naturalna selekcja

Od dłuższego czasu firmy z branży budowlanej, nawet te duże, padają jak kawki. Z satysfakcją ale i smutkiem odnotowuję, że mają za swoje – jeśli ich zarządy przez długi czas eksponowały je na ryzyko powyżej ich tzw Risk Capacity (pojemności na ryzyko) to nie można się było spodziewać niczego innego. W myśl zasady: „Jak przyjdzie czas, ryzyko jakie wyhodowałeś się o ciebie upomni

Deweloperzy odczuwają oddziaływanie czynników ryzyka związanych z zewnętrznym otoczeniem biznesowym, np.:

  • ostrą konkurencję, która wymusza niską marżę na prowadzonych pracach,
  • niespodziewane wzrosty cen asfaltu, cementu, paliwa i stali,
  • szybkie kurczenie się rynku przetargów w infrastrukturze.

Przykre, bo w większości były to ryzyka przewidywalne i zarządzalne. W efekcie swoich zaniedbań firmy budowlane odnotowują:

  • niższą dynamikę sprzedaży i mniejsze zyski,
  • zatory płatnicze i zwiększenie liczby tzw. trudnych długów,
  • niechęć instytucji finansujących, które bardzo sceptycznie podchodzą do firm z branży budowlanej.

Wiem z wiarygodnego źródła, że mimo tak alarmującej sytuacji rynku budowlanego, 45% przedsiębiorstw budowlanych nadal nie jest zainteresowanych zarządzaniem ryzykiem ! Gdybym był ich właścicielem zastanowiłbym się, czy zarządom ignorującym zasady zarządzania ryzykiem nie należy już postawić zarzutu działania na szkodę spółki.

Jedną z cech specyficznych spółek budowlanych w aspekcie ich modeli biznesowych, jest ścisły związek pomiędzy ryzykami taktycznymi realizującymi się w obrębie jednego projektu budowlanego a ryzykiem strategicznym dotykającym całej firmy, w obszarze finansów, reputacji i zagrożeń prawnych. Zatem nie tylko powinno się aktywnie zarządzać obiema grupami ryzyk, ale śpiewająco odczytywać i integrować ich wzajemne oddziaływanie na siebie – to już wyższa szkoła jazdy. Wchodzenie za wszelką cenę w kontrakty na granicy opłacalności wymaga doskonałego rozpoznania i opanowania ryzyk nowych przedsięwzięć. Umiejętne zarządzanie ryzykiem będzie również niezbędne, aby skorzystać z nowej fali inwestycji modernizacyjnych w energetykę  w Polsce. Na dzień dzisiejszy to poziom kompetencji chyba przekraczający możliwości rodzimych budowlańców.

Ewidentnie, na tym wymagającym rynku przetrwają niekoniecznie najwięksi, ale najlepiej przystosowani i najlepiej zarządzający ryzykiem. Obserwujmy ring …

Wasz w ryzyku,

R

Sukces z IRM

Egzamin o jakim pisałem zdany, z niezlym wynikiem. Gratulacje dla drugiego risk managera z Polski, który w tym samym czasie rownież zakończył z sukcesem egzaminy.

Wakacyjne pobyty w krajach obcych nam kulturowo również uczą – pokory, innego pojmowania ryzyka i poszerzają horyzonty.

Jednak wakacje się kończą – czas wykorzystać wiedzę w pracy. I czas przyciągnąć wiedzę IRM do Polski – niebawem.

Wasz w ryzyku,

R