Trans Południe kopnęło w kalendarz. Omega Pilzno o mało co nie odeszła w niebyt. Bankrutów jest coraz więcej, a cała rzesza podobnych im firm transportowych walczy o przetrwanie. Wiele osób z branży twierdzi, że to walka przegrana.
Dlaczego tak się dzieje ? W dużym uproszczeniu można odpowiedzieć: bo firmy branży TSL nie wykorzystały podstawowych zasad ERM do obrony przed wrogim otoczeniem ekonomicznym.
Menedżer ryzyka rozpoczyna swoją brudną robotę od rozpoznania problemu, rozebrania go na czynniki pierwsze i poznania mechanizmów rządzących zagrożeniem (ryzykiem). Są cztery podstawowe gwoździe do trumny branży TSL:
- paliwo: udział paliwa w kosztach transportu wynosi ok. 40%, ceny paliwa od stycznia 2008 roku wzrosły o blisko 25% co sprowadza się do zmniejszenia marży o 10%
- waluty: od jesieni 2008 do wiosny 2009 kurs EUR w stosunku do PLN wzrósł o 35%; zakładając, że część swoich zleceń firma realizowała ponosząc koszty w euro, oznacza to kolejne zmniejszenie marży o dalsze 7-15%

- eksport: w kryzysie skurczyły się gospodarki największych odbiorców naszego eksportu, skurczyły się zlecenia transportowe, szczególnie na przewozy dla przemysłu motoryzacyjnego, metalowego, chemicznego i elektronicznego
- samobójcza konkurencja cenowa, prowadzona przez naszych przewoźników już od kilku lat (w konsekwencji nadpodaży usług transportowych).
Prawdopodobnie w większych firmach, np. takich jak Transp Południe czy Omega Pilzno, funkcjonowały pewne elementy zarządzania ryzykiem (walutowym, kosztów paliwa itp) jednak prawie na pewno odbywało to się silosowo, to jest każdym ryzykiem zarządzano osobno, w odrębnych zespołach ludzi.
- Paliwo ? Tak, może podrożeć, ale stracimy najwyżej połowę naszej marży, na pewno przetrwamy.
- Kurs euro ? Tak, to prawda że może podskoczyć, ale tylko część przychodów jest związana kursem euro i utrata w skrajnej sytuacji 10-15% przychodów nie powali naszej firmy, przetrwamy.
- Spadek eksportu i importu ? Tak, jest możliwy, ale wtedy będziemy wykonywać więcej przewozów kabotażowych i się uratujemy – przecież wszystkie gospodarki Europejskie na raz nie staną …
Każde z tych ryzyk zasługiwało na jedynie umiarkowaną uwagę zarządu, gdyż stanowiąc najwyżej 10% przychodów lub kosztów zwykle nie były grupie tzw. killer risks, czyli ryzyk katastroficznych. Pominięto jedną z istotnych zasad ERM, o których wspominałem już wcześniej na tym blogu. Nie brano pod uwagę scenariusza jednoczesnego wystąpienia dwóch lub kilku ryzyk w tym samym czasie i ich skumulowanego oddziaływania na firmę. Klasyczny Czarny Łabędź.
Co się jednak stało w rzeczywistości ? Ceny paliwa a tym samym koszty rosły już od wiosny 2008. Jesienią tego roku zaczęła spadać złotówka a w ślad za nią zaczęła dalej topnieć marża. Chwilę później siadł eksport i zaczął spadać wolumen transportów przy niezmienionym poziomie kosztów stałych. Jaki to dało efekt ?

Ryzyka skumulowały się, dając w sumie równowartość około 20-30% obrotów firm i z czasem pogłębiając swoje oddziaływanie. Większość metodologii szacowania ryzyka jednoznacznie wskazuje, że ryzyko które może zjeść 20-30% obrotów firmy, czyli więcej niż jej roczny zysk, to killer risk i zarząd powinien stanąć na rzęsach żeby do wystąpienia takiego ryzyka nie dopuścić. Gdyby firmy transportowe wykonały takie – podstawowe z punktu widzenia metodologii ERM – ćwiczenie, dzisiejsza rzeczywistość wyglądałaby dla nich z pewnością lepiej.
Przy okazji: doskonale na tym przykładzie widać, jak środki mitygacji jednego ryzyka mogą okazać się pomocne w obronie przed innymi ryzykami. Jeśli któraś z firm transportowych zidentyfikowałaby ryzyko utraty klienta z powodu bankructwa lub wypadnięcia z rynku i oceniła je jako istotne lub krytyczne, podjęłaby na przykład takie działania:
- doprowadziłaby do zróżnicowania sektorów, jakie obsługuje (zmniejsza w ten sposób prawdopodobieństwo „padnięcia” kilku kluczowych klientów jednocześnie)
- doprowadziłaby do zmiany struktury kosztów na bardziej elastyczną (rezygnacja z utrzymania własnej floty – koszty leasingu – na rzecz korzystania z podprzewoźników, outsourcowanie masowej siły roboczej – pracownicy magazynowi – do firm pracy tymczasowej, sprzedanie magazynów wyspecjalizowanym firmom deweloperskim i wynajęcie swoich magazynów od tychże firm); taka nowa struktura umożliwia bardzo szybkie zmniejszenie obciążenia znacznym składnikiem kosztów, bez straty zdolności operacyjnej.
W ten sposoób przeobrażone firmy transportowe, dzisiaj znacznie lepiej poradziłyby sobie z wrogą im sytuacją makroekonomiczną. Proszę jednak zwrócić uwagę, że tak szeroko i gruntownie zakrojona mitygacja strategicznego ryzyka musi zostać rozłożona na lata, stąd zabieranie się za nią kiedy kryzys stoi u bram firmy to musztarda po obiedzie …




