Podaję za prasą: norweski statek „Bow Asir” przewożący chemikalia z Zatoki Perskiej został zaatakowany przez 16-18 piratów uzbrojonych w karabiny maszynowe. Do jego porwania doszło dziś o godz. 8.29 rano. Wśród 27-osobowej, wielonarodowej załogi, na pokładzie jest 5 Polaków. Różne żródła podają, że kapitanem jest Norweg lub Rosjanin. W momencie porwania statek był ok. 300 mil od brzegu Somalii. Tankowiec ma 159 metrów długości, wyporność prawie 15 tysięcy ton (23 tys DWT), jego właścicielem jest firma „Stan Shipping”. Na zdjęciu statek widoczny jeszcze pod nazwą sprzed 2009 roku – NCC Asir.

Komplet informacji klasyfikacyjnych, wymiarów kadłuba, parametrów maszyn, poprzednich właścicieli i nazw można znaleźć tutaj.
„Robimy, co w naszej mocy, by zapewnić bezpieczeństwo załodze. Jesteśmy w kontakcie z przedstawicielami patrolującej te wody marynarki wojennej i firmami ubezpieczeniowymi” – przekazał prasie Runar Ingvaldsen z biura norweskiego armatora. Jak podaje strona specjalistycznego miesięcznika „Marine Log”, w ciągu ostatnich 24 godzin doszło do pięciu incydentów z udziałem piratów. Z danych Międzynarodowego Urzędu Morskiego (IMB) wynika, że w 2008 roku somalijscy piraci zaatakowali około 110 – 120 jednostek. Ocenia się, że w zeszlym roku piraci Somalijscy „zarobili” 120 mln USD.
Ewidentnie, motywy działania somalijskich piratów są inne, niż motywy zwyrodniałych psychopatów, o których pisałem na tym blogu – nie porywają dla zabijania, lecz dla pieniędzy. Wszyscy pamiętamy tankowiec z Arabii Saudyjskiej i Ukraiński statek z bronią (czołgi T-72) – za każdy z nich piraci otrzymali okup ok. 3 mln USD. Zabicie zakładnika jest dla „normalnych” porywaczy ostatecznością – gdyż oznacza porażkę i pozbawienie się zysku. Ocenia się, że jeden na dziesięciu porwanych dla okupu ginie.
Dlatego myślę, że właściwą opowiedzią na takie zagrożenie może być wykupienie ubezpieczenia Kidnap, Ransom and Extorsion (K&R), choć trzeba przyznać, że jest ono nakierowane na zagrożenia porwania na lądzie. Największy na świecie ubezpieczyciel w tej specyficznej niszy to Hiscox (rynek Lloyd’sa), posiadający 60% światowego rynku K&R. Hiscox zwykle współpracuje z konsultantami od porwań z firmy Control Risks i notuje ok. 30-40 uprowadzeń w roku. W przypadku incydentów, w których obsługę zaangażowano konsultantów, śmiertelność porwanych spada z 1/10 do 1/100. Drugim ubezpieczycielem jest AIG – niesławna już firma, współpracująca z konsultantami z firmy Clayton. Kolejne to St. Paul Travelers Insurance – współpracująca z Kroll Associates – oraz towarzystwo ubezpieczeniowe Chubb. Wg tychże ubezpieczycieli, najbardziej niebezpieczne kraje pod wzgledem porwań (kidnappings) to Kolumbia (4,040 porwań od roku 1991), Meksyk (656 i bardzo szybko rośnie), Brazylia (523), Filipiny (460) i Pakistan (435), w którym straciliśmy naszego Rodaka.
Miałem okazję spotkać się z tym ubezpieczeniem osobiście i jestem przekonany, że warto w nie zainwestować – szczególnie, że nie trzeba inwestować wiele. Ubezpieczenie kilkunastoosobowego zespołu menedżerów w kraju o średniej ekspozycji kosztuje ok 30 tys PLN przy sumie ubezpieczenia 1 mln EUR. Oczywiście koszty mogą być wielokrotnie większe – ale będzie tak w przypadku ubezpieczania wyjazdu do kraju, do którego i tak dobrowolnie nie chcielibyśmy jechać (Czeczenia, Kolumbia, Irak …).
Dlaczego warto je kupić ? Otóż nie tyle dla samego ubezpieczenia (to też), ale dlatego, że jednocześnie otrzymujemy specjalistyczną usługę „assistance” świadczoną przez specjalistów (zespół konsultantów i zawodowych negocjatorów z przeszłoscia najczęściej wojskową lub agenturalną). Ubezpieczenie zapewnia nie tylko zapłacenie okupu, ale NW, kosztów rehabilitacji i pomocy psychologa (rownież dla rodziny porwanego) oraz utraconego wynagrodzenie porwanego. A dla firmy – pracodawcy zapewnia elementy BI, organizację profesjonalnego centrum kryzysowego i przede wszystkim udzial wspomnianych zawodowych „konsultantów”. Można się spodziewać, że ubezpieczony koszt usług „konsultantów” nie będzie limitowany sumą ubezpieczenia (tj będzie nieograniczony). Z mniej spodziewanych incydentów jakie pokrywa K&R: porwanie o dowolnym przebiegu (w tym uprowadzenie np z samochodem) lub jego usiłowanie, przymusowe zatrzymanie majątku (własności) firmy przez lokalne władze (czytaj: kacyków), lub zanieczyszczenie (sabotowanie) produktów.
Często można liczyć, że ubezpieczyciel dofinansuje nakłady na prewencję lub przeszkolenie najbardziej eksponowanych pracowników. Przeszkolenie może dotyczyć zachowania przed porwaniem (nie powtarzać tras przejazdu i zerwać z rutyną dnia, unikac taksowek i wyręczac się kolegami lub ludźmi zaufanymi, nie ujawniać informacji o swoim hotelu lub adresie zatrudnienia) oraz po porwaniu (nie zachowywać się prowokująco, nie patrzeć w oczy porywaczom a jednocześnie obserwować otoczenie, zwyczaje i zachowanie porywaczy, wnioskować co do ich intencji i miejsca przetrzymywania oraz zapamiętywać – twarze, szczegóły, dźwięki, zapachy). Czytałem o kursach przeprowadzanych bardzo realistycznie – wraz z organizowanymi porwaniami i próbą sił kursantów, do granic bólu psychicznego.
Najciekawszym sekretem ubezpieczeń K&R jest to, że ubezpieczyciele bezwzględnie domagają się utrzymania faktu zawarcia ubezpieczenia K&R w całkowitej tajemnicy (niekiedy nawet ubezpieczony pracownik nie wie, że jest ubezpieczony). Przyczyna jest prosta – jeśli ta informacja wyjdzie na jaw, wtedy osoba ubezpieczona staje się najbardziej prawdopodobnym celem w regionie. Jeśli taka informacja zostanie przez porywaczy wydobyta z porwanego, wtedy żądanie okupu najprawdopodobniej wzrośnie (właśnie o sumę ubezpieczenia). Jak udaje się to utrzymać w tajemnicy w wielkich firmach ? Oferta trafia w ręce jednej konkretnej osoby w firmie, umowa ubezpieczenia ląduje w sejfie prezesa, a księgowość otrzymuje fakturę z tytułem „special risk cover” z numerem polisy i sumą składki – często również bez nazwy firmy ubezpieczenogo …
Dla ciekawych i leniwych: więcej informacji nt ubezpieczeń K&R tutaj a na temat porwań i wymuszeń tutaj.




