Największe banki i instytucje finansowe pokazały, że nie potrafią sobie poradzić ze skutkami globalnego czy sieciowego charakteru systemu finansowego – zapaść jednego lub kilku graczy pociągnęła za sobą zapaść większości uczestników tego systemu, a dalej ich klientów.
Czy światowy sektor (system) ubezpieczeniowy – również funkcjonujący jak globalna sieć naczyń połączonych – jest lepiej w stanie poradzić sobie ze swoją sieciowością ? Wydaje się, że najbardziej znane katastrofy jak atak terrorystyczny na WTC, huragan Kathrina czy inne kumulujące się katastrofy naturalne nie zachwiały tak poważnie zdolnością (pojemnością) kapitałową runku ubezpieczeniowego. Tutaj można przeczytać jaki jest mechanizm rozpraszania ekspozycji na ryzyko i dużych strat na rynku ubezpieczeniowym.
Ale to jednak pozory. WTC kosztowało światowych ubezpieczycieli w sumie nie więcej niż 40 mld USD, Kathrina kosztowała ich w sumie około 60 mld USD (wg raportu Congressional Research Service dla amerykańskiego Kongresu). Sezon huraganowy 2004 wg tego samego raportu przyniósł straty rzędu 40 mld USD. Z kolei wg raportu amerykańskiego stowarzyszenia risk managerów RIMS, kryzys kredytowy w USA wymagał do tej pory (grudzień 2008) wpompowania 8 bilionów USD (8’000’000’000’000 USD), a więc mówimy o zjawiskach na znacznie większą skalę, niż największe katastrofy naturalne jakie do tej pory musiał finansować rynek ubezpieczeniowy.
Ubezpieczyciele powinni być mistrzami w radzeniu sobie z ryzykiem, z którego w końcu żyją. Czy światowy sektor ubezpieczeniowy rzeczywiście jest przygotowany na przyjęcie i finansowanie dużych (globalnych) ryzyk ? Proszę spojrzeć na przykład na obecną sytuację AIG, które po ogłoszeniu straty za IV kwartał 2008 w rekordowej wysokości 60 mld USD, dającą w sumie straty związane z kryzysem kredytowym na poziomie o ile pamiętam 150 mld USD, leży już na deskach – nie jest w stanie samodzielnie kontynuować działalności. Inni giganci ubezpieczeń – XL, Swiss Re też weszli w stan zapaści. Co dalej ?


List gończy, nagroda za wskazanie zabójców – to gesty bardzo szlachetne i praworządne, ale jedynie gesty. Brakuje języka zrozumiałego dla terrorystów, języka białe-czarne, życie-śmierć. Potrzeba skuteczności, a nie gestów. Tych wszystkich talibów, uwolnienia których domagali się zabójcy, powinno się skazać w trybie natychmiastowym, na wyroki na jakie zasługują – oby na wyroki śmierci. Pierwszy wyrok śmierci powinno się wykonać natychmiast. Jeśli pakistańskie prawo to przewiduje, powinien zostać wykonany przez "ścięcie". Całej społeczności talibów powinno się wyznaczyć 24 godziny na wyłapanie we własnym gronie zabójców i dostarczenie ich policji pakistańskiej. Po 24 godzinach powinno się wykonać egzekucję kolejnego skazanego. Aż do skutku lub do ostatniego skazanego.