Robert Chapman, w książce "Simple Tools and Techniques for Enterprise Risk Management" precyzuje cztery warunki, jakie powinny być spełnione aby mówić o transferze ryzyka lub o jego "odbiciu" (ang. deflection – bardzo mi się ten synonim spodobał). Jednym z nich jest "zdolność do zarządzania" rozumiana w ten sposób, że strona przyjmująca ryzyko, powinna być zdolna nim zarządzać, to jest podejmować konkretne działania, mające na celu zmniejszenie lub eliminację ryzyka (zmniejszenie jego prawdopodobieństwa lub redukcja skutku).
Czy jeśli ubezpieczymy dom od ognia, mamy gwarancję że ognia nie będzie, albo chociażby, czy ubezpieczyciel zainstaluje u nas wszelkie zabezpieczenia przeciwpożarowe, które zduszą go w zarodku ? Nie. Czy ubezpieczenie utraty zysku (tzw. BI, Business Interruption) uchroni nas np. od awarii zatrzymującej pracę fabryki ? Oczywiście nie – jedynie będzie oznaczać, że "zysk" jaki utracimy na skutek przestoju linii produkcyjnej zostanie po jakimś czasie zwrócony przez ubezpieczyciela, w części i przy spełnieniu przez ubezpieczonego szeregu warunków. Czy ubezpieczenie D&O (Directors’ and Officers’ Liability – odpowiedzialność członków zarządów) uchroni zarządzających od popełniania błędów lub uchyli ich odpowiedzialność prawną ? Oczywiście nie, jedynie da im szansę pokrycia kosztów prawników i nakładanych na nich kar i pozwów – oczywiście przy spełnieniu przez nich listy warunków.
W przypadku pożaru – co się dzieje z nami, zanim odbudujemy sobie dom (już skromniejszy, bo nie starczy środków) ? W przypadku zatrzymania fabryki – co się dzieje z utraconymi w tym czasie zamówieniami, nowymi rynkami (udziałem w rynku) ? A co z osobami zarządzającymi, które poza kosztami obrony sądowej tracą reputację, to jest od momentu uruchomienia D&O zarabiają mniej ?
Ano nic. Zwyczajnie nic – to ich problem, ich ryzyko. To było zawsze ich ryzyko i problem – tak naprawdę ani na moment nie stało się ryzykiem ubezpieczyciela. Praktycznie żaden ubezpieczyciel nie jest w stanie zarządzać ryzykiem swoich klientów (tj. efektywnie zmniejszać je) na taką samą skalę na jaką prowadzi działalność ubezpieczeniową – czyli nie jest w stanie tego ryzyka przejąć.
Jaka w takim razie jest rola ubezpieczyciela i czym jest ubezpieczenie ? Ubezpieczenia nie są niczym innym jak formą umowy społecznej, na mocy której wszyscy, którzy mają ochotę współfinansować wraz z innymi pewien rodzaj (klasę) ryzyka – np. ryzyko pożaru domu – robią "zrzutkę" stosunkowo niewielkich kwot (np. 50 zł raz na miesiąc), które regularnie wpłacają do wspólnej kasy, a pechowcy, którym spali się dom (np. raz na 10 lat) z tejże wspólnej kasy mogą swój dom odbudować. Źródłem powodzenia takiego układu współfinansowania grupy zagrożeń jest zasada: wszyscy regularnie i solidarnie wpłacamy niewielkie kwoty a domy palą nam się niezmiernie rzadko. Tak właśnie działają tzw Mutual’s (towarzystwa ubezpieczeń wzajemnych) oraz tzw Takaful – arabskie towarzystwa ubezpieczeniowe działające w oparciu o zasady szariatu. Jeśli w takiej społeczności pojawia się "bankier" trzymający kasę społeczności – mowa już o ubezpieczycielu. Rzecz w tym, że "trzymający kasę" (ubezpieczyciel) nie robi tego za darmo. Gdyby dodać wszystkie składki ubezpieczeniowe razem i porównać je ze wszystkimi wypłaconymi odszkodowaniami, to w bardzo dużym uproszczeniu brakowałoby nam w tym rachunku około 30% – to koszty funkcjonowania ubezpieczycieli oraz ich zysk.
Skoro wiadomo już jaka jest rola ubezpieczycieli, to czym jest ubezpieczenie ? Moim zdaniem, ubezpieczenie to nic innego, jak jedna z wielu form finansowania ryzyka. Zawarcie umowy ubezpieczenia to zamiana nieznanej straty (nieznanej co do prawdopodobieństwa i momentu jej powstania oraz nieznanej co do jej wielkości) na z góry znany i ustalony, stały koszt – składkę ubezpieczeniową. Z punktu widzenia pojedynczego przedsiębiorstwa, ubezpieczenie jest jedynie transakcja finansową, rozkładającą ew potencjalne straty (koszty) w czasie.
Jeśli mamy fabrykę wartą np. 10 mln EUR i wiadomo, że podobne fabryki palą się raz na 35 lat, to musielibyśmy przygotować się na takie zdarzenie tworząc fundusz "katastroficzny", poprzez odkładanie każdego miesiąca kwoty 23’800 EUR (10 mln EUR / (35 lat * 12 mies) = 23’800 EUR). Z tym, że jeśli znajdziemy kogoś kto ma pulę np kilku tysięcy takich fabryk, to u tego kogoś ze względu na rozproszenie ryzyka (geograficzne i klimatyczne, kulturowe, technologiczne …), kwota jaką musiałby odłożyć co miesiąc byłaby znacznie mniejsza – powiedzmy ok. 30 razy mniejsza. Takim "kimś" są właśnie ubezpieczyciele.
Na koniec opiszę Państwu bardzo rozpowszechniony ale specyficzny produkt kredytowy przeznaczony dla podmiotów gospodarczych lub osób fizycznych. Jest to zwykle kredyt zaciągany na wiele lat – praktycznie na czas istnienia firmy bądź życia kredytobiorcy, przy czym w większości krajów (powiedzmy z wyjątkiem Holandii i Belgii) może być on wypowiedziany prawie że w każdej chwili, a przynajmniej raz w roku, bez konieczności spłaty wszystkich przyszłych rat kredytowych, jest więc przyjaźniejszy niż kredyt hipoteczny. Kwota kredytu jest zasadniczo ustalana przez kredytobiorcę, a w wypadku kredytów udzielanych podmiotom gospodarczym często przez kredytobiorcę wspólnie z jego doradcą finansowym (zawodowym konsultantem od tego typu kredytów). Należy się jednak liczyć z tym, że w momencie wypłaty pierwszej transzy kredytu, bank może zweryfikować wnioskowaną kwotę kredytu i jeśli została ona ustalona przez kredytobiorcę zbyt nisko w stosunku do realnych potrzeb, może za karę zaniżyć wysokość pierwszej transzy i kolejnych – tutaj sytuacja wygląda więc gorzej niż przy kredycie hipotecznym. Rozpoczęcie spłacania rat kredytowych następuje z chwilą podpisania umowy kredytowej, a nie z chwilą wypłacenia pierwszej transzy, i jak było powiedziane trwa dożywotnio, niezależnie od wysokości zaciągniętego kredytu i momentu jego zaciągnięcia. W porównaniu z kredytem hipotecznym to już drakońskie warunki. Wysokość rat jest stała i ustalana z góry, jednak może ona ulec zwiększeniu jeśli kredytobiorca będzie wnioskował o wypłatę kolejnych transz zbyt często – taka swoista kara za zbyt szybkie ciągnięcie kapitału z banku.
Na deser bardzo pikantny szczegół – tak jak spłaty rat kredytu są obowiązkowe i bezwarunkowe (do momentu rozwiązania umowy), tak wypłata kolejnych transz kredytu jest warunkowa i zależy od spełnienia kilku okoliczności, spośród których te najważniejsze są losowe, tj nie zależą ani od kredytodawcy ani od kredytobiorcy. W rzeczy samej analizując rynek widać, że do wypłaty nawet pierwszej transzy kredytu dochodzi jedynie sporadycznie (zresztą kredytodawca od samego początku nie kryje, że liczy na niewypłacenie nam ani grosza kredytu). To już ani trochę nie jest podobne do kredytu hipotecznego, w przypadku którego w końcu zawsze otrzymujemy kwotę kredytu.
Proszę zwrócić uwagę na zestawione razem najważniejsze cechy tego kredytu: spłata rat obowiązkowa, od zaraz i dożywotnio, wypłata kolejnych transz zależna od warunków losowych pozostających poza wpływem obu stron, z umowy można się wycofać w każdej chwili niezależnie od stanu spłaty zaciągniętego kredytu.
Czy to nie pachnie ubezpieczeniem ?







